wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 13 - Księga Potępionych.





Rozdział wybitnie krótki, ale mam nadzieje, że nie najgorszy :)
Choć wydaje mi się, że zaczynam pisać masło maślane :(

~*~

Posłusznie dreptałam za Mary Fay, która prowadziła mnie na... Cmentarz. Podobno tam wymówi zaklęcie, po którym wrócę do domu. Gwałtowna burza, która rozpętała się przed kilkoma chwilami sprawiała, że nie miałam najmniejszej ochoty pałętać się teraz między nagrobkami, zaś widok duchów unoszących się nad swoimi mogiłami robił wstrząsające wrażenie. Bez problemu mogłam wyczuć bijącą od nich aurę niepokoju, a sama byłam spięta i co tu dużo kryć, przerażona. Wiedziałam, że spoglądają w moim kierunku wyczekując ratunku, jednak w obecnej sytuacji, to ja go potrzebowałam.
Wciąż nie wiedziałam, dlaczego współczesna Mary mnie tu wysłała, bowiem jeśli mam być całkowicie szczera, to wiem na pewno tylko tyle, że moja „wycieczka” niczego szczególnego mnie nie nauczyła. Nie dowiedziałam się, dlaczego Eleonor odrzucała swój dar, a myślałam, że pobyt tutaj zmieni moje nastawienie. Jak widać, myliłam się. To wszystko jest moim problemem, z którym muszę się zmierzyć sama.
Zatrzymałyśmy się przed starą rodzinną kryptą. Nie wiedziałam, że takową posiadaliśmy. Matka nigdy mi o niej nie opowiadała, zresztą i tak nie ma już śladu po tym cmentarzu. Na jego miejscu jest osiedle, dla bogatych i aroganckich przedstawicieli władzy. Swoją drogą... Ciekawe, dokąd te wszystkie dusze powędrowały? Być może część z nich to duchy z parku.
Wiedźma wyprostowała ręce i szepcąc coś cicho pod nosem sprawiła, że wrota krypty otworzyły się na oścież. Wcale nie chciałam tam wchodzić. W czasach, w których żyjemy mogliby mnie odesłać do psychiatryka za taką akcje. Zastanawiałam się nad tym, czy nie powinnam wiać, póki mam czas. Raczej nikt normalny nie chadza burzową nocą po cmentarzu pełnym niespokojnych zjaw. Najwyraźniej ja już nigdy nie będą normalna.
-I co teraz? – Szepnęłam, czując jak w gardle rośnie mi gula.
Odchrząknęłam cicho i obróciłam się wokół własnej osi. Wszędzie wisiały pajęczyny. Wyżłobione wewnątrz kamiennych płyt półki były zakurzone, a niewielkie figury aniołów, które się weń znajdowały zdawały się być posmutniałe. Na samym środku krypty znajdowała się trumna z ciałem dziadka Eleonor. Zrobiłam kilka kroków do przodu i dostrzegłam połyskujący w świetle świec złoty sztylet. Może nie jestem zbyt błyskotliwa, ale od razu przypomniałam sobie o sztylecie, który ma mi pomóc przeprowadzić dusze. To musiał być on. Odruchowo sięgnęłam po niego, ale Mary delikatnym ruchem dłoni sprawiła, że zachwiałam się.
-To nie twoje życie, nie możesz go zabrać, bo wszystko przepadnie. Nie tylko tu, ale też tam. Nigdy się nie narodzisz, a ziemie pochłonie ciemność – powiedziała zachrypniętym głosem.
Cóż, nie musiała mi tego powtarzać drugi raz, i tak nieźle mnie nastraszyła. Ukryłam dłonie w długich rękawach bawełnianego nakrycia. W ciszy przyglądałam się jak wiedźma zapala świece na trumnie nieboszczyka. Sypie czarne zioła i cicho wymawia zaklęcie. Magia zawsze była dla mnie abstrakcją. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego, ale o zgrozo los chciał inaczej.
-Podejdź – powiedziała, wyciągając do mnie dłoń.
Zawahałam się, ale i tak nie miałam wyboru. Podeszłam bliżej, a ona chwytając mnie za rękę, sięgnęła po szpilkę, którą spięła włosy. Nawet nie chciałam wiedzieć, co zamierza zrobić. Przymknęłam powieki, ale i tak poczułam bolesne ukłucie. Kropelki krwi spływały na trumnę, tworząc dziwny wzór. Mary zaczęła mamrotać do siebie zaklęcie, jednak słowa były tak niezrozumiałe i wymawiane tak szybko, że nic z nich nie rozumiałam. Zamierzałam się właśnie odezwać, jednak w tym momencie ogień świec zniknął, a krew, którą ze mnie upuściła zaczęła wirować. Zbierało mi się na wymioty, a zapach kadzideł w ogóle nie pozwalał mi się uspokoić. Wpatrując się w ten wir czułam, że zaczynam tracić nad sobą kontrole. Nogi się pode mną ugięły, nic do mnie nie docierało. Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że oczy wiedźmy przybrały barwę szkarłatu, jednak nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Upadłam i straciłam przytomność.
Ocknęłam się w starej chacie Mary. Kocur siedział na sofie wlepiając we mnie szmaragdowe ślepia. Poczułam się wręcz nieswojo, ale wtedy do izby wróciła gospodyni. Uśmiechnęła się promiennie i podała mi kubek kakao. Nie miałam ochoty nic pić, nie u niej. Bóg jeden wie, czy nie wpadnie na pomysł wysłania mnie... Bóg jeden wie, gdzie.
-Wróciłaś – powiedziała.
-Tak, ale niczego się nie dowiedziałam. Po za faktem, że Eleonor związała się z przodkiem Tylera.
-Nie wiesz, dlaczego odepchnęła dar? – Zdumiała się.
-Nie. Kochała Stefana, po jego śmierci z pewnością cierpiała, ale to nie wyjaśnia jej zachowania. Po prostu olała to wszystko – odparłam przeczesując włosy – Musze już wracać, wszyscy będą się zamartwiać.
-Nie było cie raptem dwie godziny – zaśmiała się – Czas płynie inaczej tu i inaczej tam. Jeśli chodzi o Eleonor... Kochała Stefana całym sercem, ale dla Charlott nie chciała tego daru. Odtrącała go, ale duchy nie tolerują takiego zachowania i nawet Stefan nie mógł ją ustrzec przed ich gniewem. Zginęła, bo nie chciała zostawić córki.
-W, jakim sensie zostawić?
-Kiedy w końcu zrozumiała, że nie może z tego zrezygnować, starała się pomóc duszą, ale było za późno. Walczyła o siebie i Charlotte, małej się udało, bo ja ją ukryłam, ale Eleonor zginęła.
-Nie zamierzam skończyć jak ona. – Zapewniłam i niezgrabnie podniosłam się z miejsca – Do zobaczenia Mary.
-Scarlett! – Krzyknęła jeszcze za mną.
Przystanęłam i odwróciłam się w jej stronę, czekając aż rozpocznie;
-Masz w sobie moc, o której nie wiesz. Masz siłę i musisz być tego świadoma, bo brak świadomości prowadzi do destrukcji.
Nic nie odparłam. Nie rozumiałam jeszcze, o co jej chodzi, ale byłam zbyt zmęczona, aby cokolwiek mogło do mnie docierać. Po prostu wyszłam z tylko jednym celem. Gorącą kąpielą...


Miała racje. Nikt nawet nie zauważył mojej nieobecności - prócz Tylera, który próbował się do mnie dodzwonić. Zaczynał się niepokoić, co na swój sposób było urocze. Zostawiłam telefon w domu, i jak tylko zobaczyłam nieodebrane połączenia postanowiłam oddzwonić. Czekając aż chłopak odbierze, zastanawiałam się, co mam mu powiedzieć. Oczywiście cokolwiek to nie będzie, to na pewno pominę drobny szczegół o tym, że całowałam jego przodka. To jest niesmaczne na samą myśl, i aż wyobrażam sobie jego minę. Na pewno wziąłby mnie za... Takiego określenia chyba nawet jeszcze nie ma.
-Sky? Dzwoniłem.
-Przepraszam, wyszłam z domu i zapomniałam telefonu. – Odparłam szybko – stało się coś?
-W zasadzie nic – przyznał.
-W zasadzie?
-Dowiedziałem się czegoś o wujku i raczej nie chce o nim rozmawiać z rodzicami – odparł.
-Dobrze, spotkamy się za pół godziny – i nici z kąpieli, pomyślałam – Spotkajmy się na cmentarzu.
-Cmentarzu? Dobrze się czujesz? – Zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne, musze ci o czymś powiedzieć. I przy okazji wiem, gdzie jest złoty sztylet... A w zasadzie gdzie był podczas wojny secesyjnej – mruknęłam sięgając po ulubiony, błękitny kubek.
-Co? – Zdawał się pytać, „odbiło ci”.
-Wyjaśnię ci to potem. Do zobaczenia – rozłączyłam się i wsypałam do kubka czubatą łyżeczkę kawy. Musiałam stanąć na nogi i nieco się ogarnąć. Przypuszczałam, że nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie.


~*~

Siedział w czarnym, skórzanym fotelu i wpatrując się w okno, obracał w dłoni złoty sztylet z wygrawerowaną formułą. Długo go szukał. Popadł wręcz w obsesję. Całe swoje życie poświęcił szukaniu przedmiotów, które pozwolą mu stać się nieśmiertelnym. Brakowało tylko jej. Wybranki. Trudny orzech do zgryzienia, bowiem Scarlett nie jest naiwna. Potrafi o siebie zadbać. Wie, że dar jest czymś wyjątkowym, z czego nie może zrezygnować. W jaki sposób „przemówi jej do rozsądku”? Nie ma zbyt wiele czasu, bo jeśli dusze zniszczą miasto, to nici z jego planu, a w końcu to one są najistotniejszym elementem układanki.
Strażnik miał strzec nie tylko samej Wybranki. Miał uczynić wszystko, aby Mroczni nie mieli dostępu do Ksiąg. Przez stulecia udawało się im chronić dziedzictwo, ale z biegiem lat wszystko nabrało innego tępa... 
Pozyskanie dusz było jego życiowym celem, odkąd przypadkiem do jego rąk trafiła Księga Potępionych. Ta część Księgi Umarłych była napisana językiem śmiertelników, dlatego nie potrzebował Wybranki, aby odczytać jej zawartość. Był wielce niezadowolony, gdy odkrył, że tylko Ona może przeprowadzić Ceremoniał Przejścia, podczas którego zbłąkane dusze zaznają spokoju w zaświatach. Jednak we wszystkim są uchybienia. Tu, jest luka. Wystarczy, że prócz krwi Wybranki, pojawi się, choć kropla posoki niepożądanej osoby, a ta może wchłonąć duszę i zyskać nieśmiertelność.
Oczywiście, sama Wybranka nie jest tak do końca bezbronna. Dar Widzenia nie jest jedyną jej umiejętnością, choć odkrycie pozostałych mocy bywa przepłacone nawet życiem. Wiedział, że musi posunąć się o krok dalej i zabić Scarlett w odpowiednim momencie... Zaś zbliżenie się do rodziny Acklesów było elementem łączącym misternie utkany plan. Zyskując zaufanie Tylera, mógł mieć pewność, że wszystko się powiedzie, a kłamstwa i sekrety jego rodziców działały tylko na korzyść Gordona.