niedziela, 20 października 2013

Rozdział 3 - Wyobranka Caelum





Nie odrywałam wzroku od malowidła na ścianie. Komnata Michała idealnie odwzorowywała wyobrażenie nieba, choć nie obyło się męskiej ręki i ciemnych, wręcz czarnych akcentów na ścianach. Wszystko było idealnie dopasowane, zarówno pod względem kolorystyki, jak i tekstur. W centralnym punkcie pomieszczenia znajdowało się hebanowe biurko, na którym leżał niewielki stos pożółkłych kartek, a na przeciwległej ścianie wisiał obraz ukazujący scenę ze starego testamentu.
Czekałam spokojnie aż Archanioł do mnie dołączy. Niecierpliwiłam się, jednak nie chciałam tego okazywać, w końcu Michał był moim opiekunem i nie wypadało stroić fochów. Usiadłam na białym, skórzanym fotelu i wzięłam głębszy wdech. Po chwili do pokoju wszedł anioł. Uśmiechnął się przyjaźnie i podszedł do biurka, za którym usiadł.
-Wciąż słyszę, że nie powinnam była tu trafić – zaczęłam, wiedząc, że Michał nie zamierza rozpocząć rozmowy.
-Bo to prawda.
-Jak mam wrócić?
-Przecież wiesz, – powiedział – Eleonor wspomniała ci o duszach i Azazelu.
-Rozumiem, że to Anioł Ciemności. – mruknęłam, – W jaki sposób mam odebrać mu moją duszę?
-To ryzykowne, jednak wszyscy zgodnie uważamy, że powinnaś wrócić na Ziemię. Byłaś i jesteś wyjątkowa i twoje przeznaczenie jeszcze się nie wypełniło.
-Więc jak mam to zrobić? – Wciąż nie uzyskałam satysfakcjonującej odpowiedzi.
-Widzisz, Azazel chce zawładnąć piekłem, niebem i czyśćcem, a my nie możemy do tego dopuścić, bowiem wtedy świat ludzi legnie w gruzach. Jest jednak silny... Do tej pory to była wojna między Archaniołami, a nim.
-A teraz?
-Teraz jesteś też ty. Ty, jako wybranka możesz pojąć duszę i je uwolnić. – Spojrzał na mnie oczekująco, ale nie bardzo wiedziałam, do czego zmierza.
-Nie jestem jedyną wybranką w niebie – zauważyłam.
-Ale to w twoich żyłach płynie krew upadłego.
-Anioła? – wykrztusiłam. - I... i to ma być powód?
-Tak, to on powołał do życia pierwszą wybrankę, chciał w ten sposób odkupić swoje winy i udało mu się. Wedle legend po latach miała powrócić wyjątkowa dziewczyna, w której krwi płynąć będzie niebiański blask. 
-To mi brzmi na bełkot...
-Nie jesteś jeszcze wystarczająco silna, ale czasu jest mało. Twoje ciało rozkłada się coraz szybciej, niebawem nie będziesz miała, do czego wrócić.
-Świetne pocieszenie – wybełkotałam.
-Jest jeszcze jeden problem... Nie możesz zostać w rodzinnym mieście, musisz zmienić swoje życie. Staniesz się inną osobą.
-Rozumiem, do czego zmierzasz – szepnęłam.
Nie mogłam wrócić od tak. Przecież byłam martwa, każdy był na moim pogrzebie. Mój powrót wywołałby burze, a ja nie mogę stać w jej centrum. Wiedziałam, że będę musiała się przeprowadzić, ale myśl o tym, że znów zobaczę Tylera była silniejsza, niż zdrowy rozsądek. Oblizałam spierzchnięte wargi i kiwnęłam nieznacznie głową. Anioł zrozumiał, o co mi chodzi;
-Jutro rozpoczniemy przygotowania. Teraz musisz wypocząć.
Westchnęłam i wyszłam, udając się do swojego pokoju. Odprowadził mnie jeden ze strażników, którego aura przypominała błękitną mgłę, widzianą tylko przez wybranki. Długi korytarz zdawał się nie mieć końca. Minęło z kilka minut nim dotarliśmy do krętych schodów, znajdujących się w lewym skrzydle pałacu. Wskazał abym weszła na górę tak, więc zrobiłam – strażnik został na piętrze. Docierając na szczyt schodów znów przywitał mnie anioł. Uśmiechnął się promiennie i ruszył przed siebie. Poczłapałam za nim, aż dotarliśmy do mojego pokoju... Jak myślę.
 Pchnęłam drzwi i faktycznie znalazłam się w swoim pokoju. Niczym się nie różnił, nawet odłożony dzień wcześniej wisiorek leżał na nocnym stoliku. Przez okno padał blask księżyca, a chłodny powiew wiatru sprawił, że drgnęłam z zimna. Oplotłam się ramionami i podeszłam do łóżka. Sięgnęłam po koc i naciągnęłam go pod samą brodę. Podciągnęłam nogi, wlepiając wzrok w fotografie wiszące na przeciwnej ścianie.
Widziałam uśmiechnięte twarze przyjaciół. Widziałam Jeremyego, który mnie przytula. Tego dnia miałam urodziny, dostałam od niego naszyjnik, którego nigdy nie zdejmowałam; maleńkie serduszko. Kilka dni później doprowadziłam do wypadku i wszystko się zmieniło. Całe moje życie przepadło. A dar? Dar zaprowadził mnie tu... Do nieba. Oczy mnie zapiekły i choć bardzo się starałam, to nie zdołałam zatrzymać łez. Rozkleiłam się jak dziecko, ale nie potrafiłam dłużej trzymać nerwów na wodzy.
Musiałam zrobić wszystko, aby wrócić do domu. Nie chciałam tu zostać. Nie pasowałam tu. Czułam się skołowana i nie potrafiłam przyjąć do wiadomości faktu, że być może nigdy nie zobaczę Tylera, że nie zobaczę Jeremego. Ta myśl i to pragnienie życia, było silnym motywatorem. Choćbym miała słono za to zapłacić... Wolałam życie z nimi, niż tu w samotności.
Zgasiłam lampkę i zsunęłam się na poduszkę. Wetknęłam twarz w pościel i zasnęłam, modląc się, aby kolejny dzień przyniósł dobre wieści.

Nad ranem obudziło mnie delikatne pukanie do drzwi. Ziewnęłam przeciągle i spojrzałam na zegar. Dochodziła szósta. Położyłam stopy na podłodze i sięgnęłam po koc. Zarzuciłam go na plecy i podeszłam do drzwi, aby wpuścić gościa. Okazała się nim być drobna brunetka, której wcześniej tu nie widziałam.
-Jestem Clair – powiedziała cicho.
-Ehm, Sky – odparłam, oczekując dalszych wyjaśnień.
-Jestem jedną z wybranek...
-Nie widziałam cie wcześniej – zauważyłam.
-Nie przepadam za tymi wspólnymi kolacjami. Wolę spędzać ten czas z rodziną.
-W sumie coś w tym jest – przytaknęłam. – Coś się stało?
-Nie, właściwie nie – mruknęła. Była, co najmniej dziwna. Wydawało się, jakby miotała się między chęcią zdradzenia mi jakiegoś sekretu, a koniecznością trzymania języka za zębami.
-Właściwie jesteś pierwszą wybranką, która się do mnie odzywa – zagadnęłam, chcąc coś z niej wyciągnąć.
-Tak, bo reszta uważa, że nie jesteś godna swoich mocy.
-A to coś nowego – odparłam zdumiona. – Co ja takiego zrobiłam?
-Przeprowadziłaś duszę.
-I to jest powód? To, że mi się udało? Żartujesz, prawda? – zaśmiałam się panicznie.
-Zazdroszczą ci tego – wzruszyła ramionami. – Po za tym, to ciebie chcą wskrzesić. Będziesz pierwszą osobą, która wróci do życia.
-Ale... – Nie wiedziałam, co powiedzieć. Współczułam innym dziewczętom tego, że nie miały możliwości powrotu, ale z drugiej strony, co miałam powiedzieć? „Przepraszam”? Za co? Za to, że chce żyć?
-Wiesz, sorry muszę się ogarnąć – jęknęłam cicho i wróciłam do pokoju.
Wypuściłam powietrze z płuc i ruszyłam do szafy, z której wyjęłam jenasy oraz błękitną bluzkę. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic w nadziei, że dzięki temu nieco się uspokoję. Po dziesięciu minutach wróciłam do pokoju, czesząc włosy. Usiadłam przed lustrem, zrobiłam delikatny makijaż i związałam włosy. Wsunęłam na nogi trampki i wyszłam, udając się w kierunku sali jadalnej. Nie spieszyłam się, bo i nie chciałam patrzeć w oczy wybranką... Tym bardziej teraz, gdy wiem, że za mną nie przepadają. Było mi zwyczajnie głupio, to też uznałam, że nim dołączę do pozostałych osób, pójdę do ogrodu.
Usiadłam nad jeziorkiem i wlepiłam wzrok w tafle wody, czekając, aż znów zobaczę Tylera. Zapewne musiałam wyglądać jak ześwirowana wariatka, która mogłaby całe dni gapić się w wodę. Cóż, tylko tak mogłam upewnić się, że z chłopakami wszystko gra. Hm... Ciekawe czy tu w niebie jest zakład psychiatryczny?
Minęła dłuższa chwila, ale w końcu zobaczyłam Acklesa. Siedział w swoim pokoju i rzucał małą piłeczkę o ścianę. Przypominał teraz doktora House’a, ale był od niego o niebo przystojniejszy no i sytuacja była poważniejsza. Uśmiechnęłam się nieznacznie i dotknęłam falującej tafli wody. Obraz natychmiast zamazał się, dlatego jak oparzona zerwałam się z miejsca z nadzieją, że wszystko wróci do poprzedniego stanu. Tak jednak się nie stało, a ja zawiedziona i z naburmuszoną miną wróciłam do pałacu.
Cały ten pałac był tak olbrzymi, ze po raz kolejny się pogubiłam i błądziłam w korytarzach, starając się trafić do jadalni. Dopiero życzliwy strażnik zechciał wskazać mi drogę i dzięki Bogu po kilku minutach siedziałam już przy stole. Oczywiście nie obyło się bez wrednych spojrzeń i szeptów między sobą. Postanowiłam jednak nie reagować na zachowania wybranek - w końcu i tak zrobię w wszystko, aby wrócić, a to, że z dziwnych powód mi zazdroszczą, jest ich problemem... Swoją drogą to dziwne, ludzie mieszkający we wiosce wydawali się pełni życia, szczęśliwi, a tu? Każdy był ludzki, aż do przesady.
Sięgnęłam po tosta i posmarowałam kanapkę dżemem truskawkowym. Upiłam łyk kawy, zerkając kątem oka na Eleonor, która w ciszy jadła śniadanie. Choć się nie odzywała, doskonale wiedziałam, że coś nie gra. Była przejęta moim pomysłem, ale chyba jeszcze bardziej faktem, że Michał chce mi pomóc. Chciała dla mnie jak najlepiej, ale obawiała się, że błąd, który mogę łatwo popełnić, kosztować będzie moją duszę i życie w niebie. Nie wiedziałam jak ją zapewnić, że sobie poradzę, bo sama nie miałam takiej pewności.

Tuż po śniadaniu wyszłam razem z babką na korytarz, gdzie spokojnie poczekałyśmy na archanioła. Nie chciałam go poganiać, dlatego byłam już nieco zniecierpliwiona, choć z drugiej strony byłam też trochę zdenerwowana, więc i tak musiałam się uspokoić. Mężczyzna przeprowadzał rozmowę ze starszymi, którzy dawali mu wskazówki, jak ze mną postępować. Czułam się trochę jak porcelanowa laleczka, na którą trzeba uważać. Każdy sądził, że musze być skupiona, że muszę poćwiczyć moce, że to, że tamto. A ja tak na dobrą sprawę nie wiedziałam, co mnie czeka i jakim przeciwnikiem jest Azazel.
W końcu po półgodzinnym oczekiwaniu, anioł dołączył do nas. Szedł przodem, prowadząc naszą dwójkę do swojej komnaty. Pchnął drzwi i podszedł do oszklonej szafy, gdzie w szkatułce trzymał wisior z ciemno szmaragdowym kamieniem. Podszedł do mnie i bez ceregieli założył mi go na szyję. W pierwszej chwili nie poczułam żadnej różnicy, ale kiedy spojrzałam na swoje dłonie dostrzegłam jak żyłki nabierają barwę szmaragdu i bije od nich dziwny jasny blask. Przeraziłam się, choć Michał był wyraźnie zadowolony.
-Co się dzieje? – jęknęłam, szukając ratunku w Eleonor.
-Dzięki tej błyskotce, twoja moc się potroiła. – oznajmił – Kamień Donum* czekał na ciebie. Twoim poprzedniczym nie udało się pochłonąć jego mocy, więc nie myliliśmy się.
-Można jaśniej?
-Tylko Wybranka Caelum* może posiąść moc kamienia. Inne dziewczęta były słabe, nieprzygotowane, egoistyczne. Kamień je odrzucił. To ty jesteś częścią serca Donum, twoje moce połączyły się z jego mocami i dopiero razem tworzycie całość. Jedną duszę, która jest zapisana w gwiazdach, jako Wybranka Caelum.
Nie rozumiałam zbyt wiele z gadki Michała. Dotarło do mnie tylko to, że jestem jakąś Wybranką Caelum, a moja moc się potroiła, więc wnioskowałam z tego, że jednak mam szansę wygrać z Azazelem. To mnie ucieszyło, nawet bardzo.
-No więc, teraz jestem gotowa?
-Jeszcze nie, Scarlett – wtrąciła Eleonor. – Musisz być przygotowana na wszystko, nawet na poświęcenie czyjejś duszy.
-Ale...
-Azazel nie odpuści łatwo, aby z tobą wygrać na pewno pochłonie duszę, która mu to umożliwi. Zabijając jego, zabijesz duszę...
-Osoby, która na to nie zasłużyła – szepnęłam.
Byłam w impasie. Pragnęłam wrócić. Nie mogłam zostawić Jeremyego samego, ale ta dusza... Nie mogłam kogoś pozbawić duszy! Musiało być inne wyjście. Musiałam zrobić wszystko, aby znaleźć inną drogę, inne rozwiązanie.
-Musi być inny sposób – powiedziałam hardo. – Jestem wybranką. Przeprowadziłam duszę, więc mogę też je odebrać Azazelowi.
-Teoretycznie tak, ale na tym możesz z kolei ty ucierpieć. Nawet nie wiesz jak potężne są duszę. Twój błąd może kosztować twoje życie nie tylko tu, ale też na ziemi – mówił Archanioł.
-Trudno, muszę spróbować. Powiedziałeś, że moja moc się zwiększyła. Chętnie ją wypróbuje...
-Jesteś pewna? Wiesz, na co się decydujesz? – szepnęła niemal bezdźwięcznie blondynka.
-Niestety, wiem – odparłam. – Nawet gdybym z nim wygrała i go zabiła, sama nie mogłabym żyć ze świadomością, że pozbawiłam kogoś duszy.
-Właśnie, dlatego jesteś Wybranką Caelum...

*Kamień daru.
**Wybranka nieba.

*
I jak się podoba?
Szczerze mówiąc, mi się podoba. Choć jak to ja, sporo rzeczy mogłam poprawić.