Nie odrywałam wzroku
od malowidła na ścianie. Komnata Michała idealnie odwzorowywała wyobrażenie
nieba, choć nie obyło się męskiej ręki i ciemnych, wręcz czarnych akcentów na
ścianach. Wszystko było idealnie dopasowane, zarówno pod względem kolorystyki,
jak i tekstur. W centralnym punkcie pomieszczenia znajdowało się hebanowe
biurko, na którym leżał niewielki stos pożółkłych kartek, a na przeciwległej
ścianie wisiał obraz ukazujący scenę ze starego testamentu.
Czekałam spokojnie
aż Archanioł do mnie dołączy. Niecierpliwiłam się, jednak nie chciałam tego
okazywać, w końcu Michał był moim opiekunem i nie wypadało stroić fochów.
Usiadłam na białym, skórzanym fotelu i wzięłam głębszy wdech. Po chwili do
pokoju wszedł anioł. Uśmiechnął się przyjaźnie i podszedł do biurka, za którym
usiadł.
-Wciąż słyszę, że
nie powinnam była tu trafić – zaczęłam, wiedząc, że Michał nie zamierza
rozpocząć rozmowy.
-Bo to prawda.
-Jak mam wrócić?
-Przecież wiesz, – powiedział
– Eleonor wspomniała ci o duszach i Azazelu.
-Rozumiem, że to
Anioł Ciemności. – mruknęłam, – W jaki sposób mam odebrać mu moją duszę?
-To ryzykowne,
jednak wszyscy zgodnie uważamy, że powinnaś wrócić na Ziemię. Byłaś i jesteś
wyjątkowa i twoje przeznaczenie jeszcze się nie wypełniło.
-Więc jak mam to zrobić?
– Wciąż nie uzyskałam satysfakcjonującej odpowiedzi.
-Widzisz, Azazel
chce zawładnąć piekłem, niebem i czyśćcem, a my nie możemy do tego dopuścić,
bowiem wtedy świat ludzi legnie w gruzach. Jest jednak silny... Do tej pory to
była wojna między Archaniołami, a nim.
-A teraz?
-Teraz jesteś też
ty. Ty, jako wybranka możesz pojąć duszę i je uwolnić. – Spojrzał na mnie
oczekująco, ale nie bardzo wiedziałam, do czego zmierza.
-Nie jestem jedyną
wybranką w niebie – zauważyłam.
-Ale to w twoich
żyłach płynie krew upadłego.
-Anioła? –
wykrztusiłam. - I... i to ma być powód?
-Tak, to on powołał
do życia pierwszą wybrankę, chciał w ten sposób odkupić swoje winy i udało mu
się. Wedle legend po latach miała powrócić wyjątkowa dziewczyna, w której krwi
płynąć będzie niebiański blask.
-To mi brzmi na
bełkot...
-Nie jesteś jeszcze
wystarczająco silna, ale czasu jest mało. Twoje ciało rozkłada się coraz
szybciej, niebawem nie będziesz miała, do czego wrócić.
-Świetne pocieszenie
– wybełkotałam.
-Jest jeszcze jeden
problem... Nie możesz zostać w rodzinnym mieście, musisz zmienić swoje życie.
Staniesz się inną osobą.
-Rozumiem, do czego
zmierzasz – szepnęłam.
Nie mogłam wrócić od
tak. Przecież byłam martwa, każdy był na moim pogrzebie. Mój powrót wywołałby
burze, a ja nie mogę stać w jej centrum. Wiedziałam, że będę musiała się
przeprowadzić, ale myśl o tym, że znów zobaczę Tylera była silniejsza, niż
zdrowy rozsądek. Oblizałam spierzchnięte wargi i kiwnęłam nieznacznie głową.
Anioł zrozumiał, o co mi chodzi;
-Jutro rozpoczniemy
przygotowania. Teraz musisz wypocząć.
Westchnęłam i
wyszłam, udając się do swojego pokoju. Odprowadził mnie jeden ze strażników,
którego aura przypominała błękitną mgłę, widzianą tylko przez wybranki. Długi
korytarz zdawał się nie mieć końca. Minęło z kilka minut nim dotarliśmy do
krętych schodów, znajdujących się w lewym skrzydle pałacu. Wskazał abym weszła
na górę tak, więc zrobiłam – strażnik został na piętrze. Docierając na szczyt
schodów znów przywitał mnie anioł. Uśmiechnął się promiennie i ruszył przed
siebie. Poczłapałam za nim, aż dotarliśmy do mojego pokoju... Jak myślę.
Pchnęłam drzwi i faktycznie znalazłam się w
swoim pokoju. Niczym się nie różnił, nawet odłożony dzień wcześniej wisiorek
leżał na nocnym stoliku. Przez okno padał blask księżyca, a chłodny powiew
wiatru sprawił, że drgnęłam z zimna. Oplotłam się ramionami i podeszłam do
łóżka. Sięgnęłam po koc i naciągnęłam go pod samą brodę. Podciągnęłam nogi,
wlepiając wzrok w fotografie wiszące na przeciwnej ścianie.
Widziałam
uśmiechnięte twarze przyjaciół. Widziałam Jeremyego, który mnie przytula. Tego
dnia miałam urodziny, dostałam od niego naszyjnik, którego nigdy nie
zdejmowałam; maleńkie serduszko. Kilka dni później doprowadziłam do wypadku i
wszystko się zmieniło. Całe moje życie przepadło. A dar? Dar zaprowadził mnie
tu... Do nieba. Oczy mnie zapiekły i choć bardzo się starałam, to nie zdołałam
zatrzymać łez. Rozkleiłam się jak dziecko, ale nie potrafiłam dłużej trzymać
nerwów na wodzy.
Musiałam zrobić
wszystko, aby wrócić do domu. Nie chciałam tu zostać. Nie pasowałam tu. Czułam
się skołowana i nie potrafiłam przyjąć do wiadomości faktu, że być może nigdy
nie zobaczę Tylera, że nie zobaczę Jeremego. Ta myśl i to pragnienie życia,
było silnym motywatorem. Choćbym miała słono za to zapłacić... Wolałam życie z
nimi, niż tu w samotności.
Zgasiłam lampkę i
zsunęłam się na poduszkę. Wetknęłam twarz w pościel i zasnęłam, modląc się, aby
kolejny dzień przyniósł dobre wieści.
Nad ranem obudziło
mnie delikatne pukanie do drzwi. Ziewnęłam przeciągle i spojrzałam na zegar.
Dochodziła szósta. Położyłam stopy na podłodze i sięgnęłam po koc. Zarzuciłam
go na plecy i podeszłam do drzwi, aby wpuścić gościa. Okazała się nim być
drobna brunetka, której wcześniej tu nie widziałam.
-Jestem Clair –
powiedziała cicho.
-Ehm, Sky –
odparłam, oczekując dalszych wyjaśnień.
-Jestem jedną z
wybranek...
-Nie widziałam cie
wcześniej – zauważyłam.
-Nie przepadam za
tymi wspólnymi kolacjami. Wolę spędzać ten czas z rodziną.
-W sumie coś w tym
jest – przytaknęłam. – Coś się stało?
-Nie, właściwie nie
– mruknęła. Była, co najmniej dziwna. Wydawało się, jakby miotała się między
chęcią zdradzenia mi jakiegoś sekretu, a koniecznością trzymania języka za
zębami.
-Właściwie jesteś
pierwszą wybranką, która się do mnie odzywa – zagadnęłam, chcąc coś z niej
wyciągnąć.
-Tak, bo reszta
uważa, że nie jesteś godna swoich mocy.
-A to coś nowego –
odparłam zdumiona. – Co ja takiego zrobiłam?
-Przeprowadziłaś
duszę.
-I to jest powód?
To, że mi się udało? Żartujesz, prawda? – zaśmiałam się panicznie.
-Zazdroszczą ci tego
– wzruszyła ramionami. – Po za tym, to ciebie chcą wskrzesić. Będziesz pierwszą
osobą, która wróci do życia.
-Ale... – Nie
wiedziałam, co powiedzieć. Współczułam innym dziewczętom tego, że nie miały
możliwości powrotu, ale z drugiej strony, co miałam powiedzieć? „Przepraszam”?
Za co? Za to, że chce żyć?
-Wiesz, sorry muszę
się ogarnąć – jęknęłam cicho i wróciłam do pokoju.
Wypuściłam powietrze
z płuc i ruszyłam do szafy, z której wyjęłam jenasy oraz błękitną bluzkę.
Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic w nadziei, że dzięki temu nieco
się uspokoję. Po dziesięciu minutach wróciłam do pokoju, czesząc włosy.
Usiadłam przed lustrem, zrobiłam delikatny makijaż i związałam włosy. Wsunęłam
na nogi trampki i wyszłam, udając się w kierunku sali jadalnej. Nie spieszyłam
się, bo i nie chciałam patrzeć w oczy wybranką... Tym bardziej teraz, gdy wiem,
że za mną nie przepadają. Było mi zwyczajnie głupio, to też uznałam, że nim
dołączę do pozostałych osób, pójdę do ogrodu.
Usiadłam nad
jeziorkiem i wlepiłam wzrok w tafle wody, czekając, aż znów zobaczę Tylera.
Zapewne musiałam wyglądać jak ześwirowana wariatka, która mogłaby całe dni
gapić się w wodę. Cóż, tylko tak mogłam upewnić się, że z chłopakami wszystko
gra. Hm... Ciekawe czy tu w niebie jest zakład psychiatryczny?
Minęła dłuższa
chwila, ale w końcu zobaczyłam Acklesa. Siedział w swoim pokoju i rzucał małą
piłeczkę o ścianę. Przypominał teraz doktora House’a, ale był od niego o niebo
przystojniejszy no i sytuacja była poważniejsza. Uśmiechnęłam się nieznacznie i
dotknęłam falującej tafli wody. Obraz natychmiast zamazał się, dlatego jak
oparzona zerwałam się z miejsca z nadzieją, że wszystko wróci do poprzedniego
stanu. Tak jednak się nie stało, a ja zawiedziona i z naburmuszoną miną
wróciłam do pałacu.
Cały ten pałac był
tak olbrzymi, ze po raz kolejny się pogubiłam i błądziłam w korytarzach,
starając się trafić do jadalni. Dopiero życzliwy strażnik zechciał wskazać mi
drogę i dzięki Bogu po kilku minutach siedziałam już przy stole. Oczywiście nie
obyło się bez wrednych spojrzeń i szeptów między sobą. Postanowiłam jednak nie
reagować na zachowania wybranek - w końcu i tak zrobię w wszystko, aby wrócić,
a to, że z dziwnych powód mi zazdroszczą, jest ich problemem... Swoją drogą to
dziwne, ludzie mieszkający we wiosce wydawali się pełni życia, szczęśliwi, a
tu? Każdy był ludzki, aż do przesady.
Sięgnęłam po tosta i
posmarowałam kanapkę dżemem truskawkowym. Upiłam łyk kawy, zerkając kątem oka
na Eleonor, która w ciszy jadła śniadanie. Choć się nie odzywała, doskonale
wiedziałam, że coś nie gra. Była przejęta moim pomysłem, ale chyba jeszcze
bardziej faktem, że Michał chce mi pomóc. Chciała dla mnie jak najlepiej, ale
obawiała się, że błąd, który mogę łatwo popełnić, kosztować będzie moją duszę i
życie w niebie. Nie wiedziałam jak ją zapewnić, że sobie poradzę, bo sama nie
miałam takiej pewności.
Tuż po śniadaniu
wyszłam razem z babką na korytarz, gdzie spokojnie poczekałyśmy na archanioła.
Nie chciałam go poganiać, dlatego byłam już nieco zniecierpliwiona, choć z
drugiej strony byłam też trochę zdenerwowana, więc i tak musiałam się uspokoić.
Mężczyzna przeprowadzał rozmowę ze starszymi, którzy dawali mu wskazówki, jak
ze mną postępować. Czułam się trochę jak porcelanowa laleczka, na którą trzeba
uważać. Każdy sądził, że musze być skupiona, że muszę poćwiczyć moce, że to, że
tamto. A ja tak na dobrą sprawę nie wiedziałam, co mnie czeka i jakim
przeciwnikiem jest Azazel.
W końcu po
półgodzinnym oczekiwaniu, anioł dołączył do nas. Szedł przodem, prowadząc naszą
dwójkę do swojej komnaty. Pchnął drzwi i podszedł do oszklonej szafy, gdzie w
szkatułce trzymał wisior z ciemno szmaragdowym kamieniem. Podszedł do mnie i
bez ceregieli założył mi go na szyję. W pierwszej chwili nie poczułam żadnej
różnicy, ale kiedy spojrzałam na swoje dłonie dostrzegłam jak żyłki nabierają
barwę szmaragdu i bije od nich dziwny jasny blask. Przeraziłam się, choć Michał
był wyraźnie zadowolony.
-Co się dzieje? –
jęknęłam, szukając ratunku w Eleonor.
-Dzięki tej
błyskotce, twoja moc się potroiła. – oznajmił – Kamień Donum* czekał na ciebie.
Twoim poprzedniczym nie udało się pochłonąć jego mocy, więc nie myliliśmy się.
-Można jaśniej?
-Tylko Wybranka Caelum* może posiąść moc kamienia. Inne
dziewczęta były słabe, nieprzygotowane, egoistyczne. Kamień je odrzucił. To ty
jesteś częścią serca Donum, twoje moce połączyły się z jego mocami i dopiero
razem tworzycie całość. Jedną duszę, która jest zapisana w gwiazdach, jako
Wybranka Caelum.
Nie rozumiałam zbyt
wiele z gadki Michała. Dotarło do mnie tylko to, że jestem jakąś Wybranką
Caelum, a moja moc się potroiła, więc wnioskowałam z tego, że jednak mam szansę
wygrać z Azazelem. To mnie ucieszyło, nawet bardzo.
-No więc, teraz
jestem gotowa?
-Jeszcze nie,
Scarlett – wtrąciła Eleonor. – Musisz być przygotowana na wszystko, nawet na
poświęcenie czyjejś duszy.
-Ale...
-Azazel nie odpuści łatwo,
aby z tobą wygrać na pewno pochłonie duszę, która mu to umożliwi. Zabijając
jego, zabijesz duszę...
-Osoby, która na to
nie zasłużyła – szepnęłam.
Byłam w impasie.
Pragnęłam wrócić. Nie mogłam zostawić Jeremyego samego, ale ta dusza... Nie
mogłam kogoś pozbawić duszy! Musiało być inne wyjście. Musiałam zrobić
wszystko, aby znaleźć inną drogę, inne rozwiązanie.
-Musi być inny
sposób – powiedziałam hardo. – Jestem wybranką. Przeprowadziłam duszę, więc
mogę też je odebrać Azazelowi.
-Teoretycznie tak, ale
na tym możesz z kolei ty ucierpieć. Nawet nie wiesz jak potężne są duszę. Twój
błąd może kosztować twoje życie nie tylko tu, ale też na ziemi – mówił
Archanioł.
-Trudno, muszę
spróbować. Powiedziałeś, że moja moc się zwiększyła. Chętnie ją wypróbuje...
-Jesteś pewna?
Wiesz, na co się decydujesz? – szepnęła niemal bezdźwięcznie blondynka.
-Niestety, wiem –
odparłam. – Nawet gdybym z nim wygrała i go zabiła, sama nie mogłabym żyć ze
świadomością, że pozbawiłam kogoś duszy.
-Właśnie, dlatego
jesteś Wybranką Caelum...
*Kamień daru.
**Wybranka nieba.
*
I jak
się podoba?
Szczerze
mówiąc, mi się podoba. Choć jak to ja, sporo rzeczy mogłam poprawić.