Teraz
byłam pewna, że muszę zrobić wszystko, aby wrócić do życia. Widok Tylera
sprawił, że jak nigdy wcześniej zapragnęłam jego bliskości, nawet jeśli
oznaczać to będzie wygnanie z raju.... Jeśli tak w ogóle można nazwać to niebo.
Nie wiedziałam, co zrobić. Michał z pewnością będzie sprzeciwiać się moim
planom, fakt chce żebym walczyła, ale nie z jego braćmi. Oni wszyscy widzą we
mnie wybrankę, wybawicielkę, a tymczasem jedyną różnicą między mną, a moimi
poprzedniczkami jest taka, że ja zrobię wszystko, aby wrócić, aby pokazać
Radzie, że to my decydujemy o swoim przeznaczeniu.
Nawet
w niebie pogoda bywa zmienna. Przed kilkoma minutami złote promienie słońca
okalały okolicę, aby teraz gęsto wiszące chmury mogły zwiastować rychły deszcz.
W filmach grozy to zawsze niosło ze sobą śmierć. Wiedziałam, że tym razem
będzie tak samo, jakież było moje zdziwienie, gdy Michał oznajmił mi, że
właśnie urodziła się kolejna wybranka. Sądziłam, że po mojej śmierci nie urodzi
się moja następczyni, bo dar przechodzi z pokolenia na pokolenie, a ja dzieci
nie miałam... najwyraźniej nie powiedzieli mi wszystko, a ja szczerze mówiąc,
miałam to teraz gdzieś.
Czasu
miałam coraz mniej. Nie wiedziałam jak odebrać dusze Azazelowi, a presja czasu
wcale nie pomagała mi w podjęciu konkretnych decyzji. Jak miałam sobie poradzić
skoro nikt nie stał u mego boku, nawet babka wolała, abym się w to nie
mieszała, jednak nie mogłam stać skoro Anioł Ciemności miał moją duszę i mógł
ją w każdej chwili zgnieść w swoich łapskach. Jeśli zorientuje się, że knuje
coś przeciw niemu, jestem pewna, że zechce mnie uciszyć, ale tym razem to
będzie dla mnie cios ostateczny.
-Wiem,
że nie chcesz, abym się w to mieszała – zaczęłam, podchodząc do stojącej pod
oknem babki.
-Wiem
też, że i tak mnie nie posłuchasz – podsumowała.
-Racja,
ale chodzi o to, że to dla mnie ważne. Muszę wrócić, a to – rozłożyłam ręce
wskazując jej pokój – to tylko fikcja i złudzenie, które ma przekonać was
wszystkich do tego, że niebo jest tym czego pragniecie.
-Sky...
-To
jest prawda! Zobacz, co zrobili z wami? Stefan siedzi w lochach, bo wmówili ci,
że tak trzeba!
Eleonor
nie odpowiedziała. Wlepiła wzrok w swoje dłonie, obracając złoty pierścionek na
palcu.
-Możesz
nic nie mówić, ale ta cisza jedynie potwierdza moje słowa – dodałam na
zakończenie.
Według
moich obliczeń, zostały mi dwa dni, później moje ciało będzie zbyt rozłożone, a
dusza nie będzie miała, do czego wrócić.
-Pamiętaj,
żeby nikomu nie ufać – odezwała się w końcu blondynka, - Azazel ma tu swoich
ludzi, to wybranki, które widzą w nim swoje nadzieje.
Na
myśl przyszła mi Clair. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. Choć wcale jej o to
nie prosiłam, wtrącała się w moje sprawy. Najpierw wielce przyszła się
przywitać, a potem przypadkowo pojawiła się w bibliotece.
-Chyba
nawet wiem, kim jest jedna z nich – mruknęłam zażenowana swoja naiwnością.
Przeklęłam
siarczyście i wyszłam z pokoju babki. Chciałam się rozmówić z Clair, jednak
nigdzie jej nie zastałam. Na pewno była teraz z Azazelem. Zdradzała mu, że
zaczęłam węszyć. Cholera. Nie mam wyjścia, musze porozmawiać ze starszymi. Oni
owszem chcą żebym wróciła, jednak nie chcą abym wtrącała się w sprawy nieba.
Mam zająć się Azazelem i tylko tyle, to jest moim zadaniem. Nieświadomie
gładziłam opuszkiem palca kamień z wisiorka. Dopiero po chwili zorientowałam
się, że ta niepozorna błyskotka zaczęła mienić się paletą czerwieni. Z tego
całego zamieszania całkowicie zapomniałam o kamieniu Donum. To on miał mi
pomóc. Musiałam nauczyć się kontroli nad mocami.
Postanowiłam
od razu zacząć naukę. Wyszłam do ogrodów, do części, która nie była odwiedzana
przez nikogo, ze względu na trujące rośliny (kolejne ciekawe pytanie, po co w
niebie trujące rośliny?). Ostatnio szło mi nieźle, ale to był tylko zalążek tego,
co powinnam wiedzieć. Moją uwagę skupiłam na osuszonym pniu. Wyciągnęłam przed
siebie dłoń. Powoli oddychając wyobrażałam sobie płomień, pochłaniający
wszystko dookoła. Już po chwili dostrzegłam jęzory ognia, które dosłownie
oplatały moją rękę, pnąc się coraz dalej. Przełknęłam ślinę i skierowałam dłoń
ku celowi. Ani się obejrzałam, a pień drzewa pochłonęły płomienie. Zadowolona
uznałam, że czas ugasić ogień. Nieopodal płonął strumień. Podeszłam i
przykucnęłam, dotykając tafli wody. Najpierw tylko pojedyncze krople wzbiły się
w powietrze, wyglądało to tak, jakby deszcz padał w drugą stronę. Po dłuższej
chwili większa tafla, zdawała się oderwać od źródła, i powędrowała w kierunku
ognia. Opadła na płomienie, gasząc je w ułamku sekundy.
-Dobrze
ci idzie – usłyszałam za sobą głos Michała.
-Jestem
gotowa. Nie możemy dłużej czekać. Jeśli chce wrócić do ciała, dziś musze
znaleźć Azazela.
-To
za wcześnie – powiedział archanioł.
-Tak,
też tak myślę, ale to nie zmienia faktu, że moje ciało się rozkłada, a Azazel
wciąż ma moją duszę. Nie mam wyboru.
Blondyn
pokiwał potakująco głową. Wiedział, że mam racje. Bałam się jak cholera... Ale
bałam się o wiele bardziej myśli, że mogę tu zostać. Ten raj był niczym w
porównaniu z tym, co opowiadają nam na lekcjach religii. To wszystko jest iluzją,
dziwną grą Rady. A gdzie Bóg? Co on ma do powiedzenia?
-Michale
– podeszłam do archanioła.
-Słucham.
-Zrobisz
coś dla mnie?
-Co
takiego?
-Obiecaj,
że Stefan będzie wolny. Że skończycie w końcu z tymi bezsensownymi karami za
miłość – mówiłam.
-Scarlett
wiesz, że to nie zależy od...
-Od
ciebie wiem, ale możesz wpłynąć na starszych – odparłam z nadzieją.
-Postaram
się – obiecał i przytulił mnie. Pierwszy raz będąc w niebie poczułam bliskość
drugiej osoby. To było bardzo przyjemne, potrzebowałam tego, bowiem właśnie ten
mały gest sprawił, że poczułam czyjeś wsparcie. Wspięłam się na palcach i
musnęłam jego policzek. Był zdumiony moim zachowaniem, ale na jego ustach
pojawił się uśmiech. Zapewne nie często wybranki pouchwalają się ze swoimi
archaniołami.
Wzięłam
głębszy wdech i zapukałam kilkukrotnie. Potężne drzwi otworzyły się. Niewysoka
blondynka przepuściła mnie w przejściu, wskazując na Starszyznę, która skupiła
na mnie wzrok. Czekałam na ich reakcję, jednak nic takiego nie nastąpiło.
-Pewnie
wiecie, po co tu jestem – odezwałam się w końcu.
-Chcesz
znaleźć Azazela – powiedział jeden z mężczyzn.
-Tak.
Chcecie, żebym wróciła, ale jak dotąd nie robicie nic, aby mi pomóc. Moje ciało
się rozpada – powiedziałam, siląc się na naturalny ton głosu.
-Bo
to nie nasza rola. Sama miałaś dojrzeć do tej decyzji...
-Jakiej
decyzji? Zawsze chciałam wrócić – warknęłam zirytowana.
-Ale
twój powrót równa się śmierci innej duszy... Taka jest kolej rzeczy.
-To,
że chce wrócić nie znaczy, że zabije niewinną dusze – odparłam hardo.
-Nie
masz wyjścia Scarlett, tylko tak będziesz w pełni sił. – mężczyzna uśmiechnął
się podle.
-Gdzie
Azazel? – powiedziałam zmieniając temat. To było chore, bo i tak uważałam, że
uda mi się zabić Azazela bez dodatkowych ofiar.
-Niestety
nikt tego nie wie...
Zacisnęłam
usta w wąską linię. Słysząc to już wiedziałam, że nie mogę na nich liczyć.
Wyszłam obdarzając ich spojrzeniem pełnym pogardy. Nie pozostaje mi nic innego
jak podstęp. Skoro Anioł Ciemności do swojego grona dopuszcza tylko upadłe
wybranki, będę jedną z nich...
~*~
Rozdział
krótki, ale o dziwo udało mi się napisać rozdziały na każdy blog...
Mam
nadzieje, że ten rozdział nie wyszedł tak źle?