piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 11 - Wskocz do króliczej nory.




Uprzedzam, że rozdział średniej długości i przeważają tu dialogi.
Mam nadzieje, że mimo wszystko pomysł się Wam spodoba.
Pozdrawiam i do napisania :)

~*~

Mogłam spędzić całą sobotę na czytaniu dziennika Eleonor, ale znacznie lepszym rozwiązaniem było porozmawianie o niej z Mary Fay. Nikt, tak jak najlepsza przyjaciółka, nie znał mojej praprababki. Na co więc miałam czekać? Wzięłam kluczyki od forda mojego ojca i wyszłam z domu przed południem. Kiedy minęłam jezioro i wjechałam na leśną drogę, odrobinę dodałam gazu. Wiedziałam, że rodzice wrócą wieczorem, ale chciałam mieć wystarczająco wiele czasu na porozmawianie ze staruszką.
Po zaparkowaniu wozu przed chatką wiedźmy, dostrzegłam jak kobieta krząta się w ogrodzie, podcinając i wyrywając przerośnięte rośliny. Na mój widok przerwała pracę i wytarła dłonie w białą szmatkę. Wyszłam z samochodu i dołączyłam do niej. Uśmiechnęła się przyjaźnie i zapraszającym gestem poprosiła, abym poszła za nią.
-Czekałam na ciebie – odezwała się, kiedy weszłyśmy do niewielkiej kuchni.
-Byłaś przyjaciółką mojej praprababki. Możesz mi coś o niej powiedzieć? – Spytałam siadając na skrzypiącym krześle.
-Jestem pewna, że wiesz już wystarczająco wiele.
-Wiem wiele, ale nie wiem wszystkiego. Chce zrozumieć, dlaczego jej nie udało się otworzyć bramy. Przez to zginęła.
-Owszem – przytaknęła, wrzucając do dwóch białych kubków jakieś zioła – zginęła też dlatego, że się przed śmiercią nie broniła. Była dobrą dziewczyną, ale czasem miewała głupie pomysły.
-Czyli, że zrobiła to umyślnie? – Ściągnęłam brwi zaskoczona.
-Myślę, że możesz to sama ocenić... – Odparła tajemniczo, po czym podała mi kubek napełniony naparem - Napij się dziecko.
Nie wiedziałam, o co jej chodzi. Czy to możliwe, że Eleonor postępując bezmyślnie zginęła na własne życzenie? Dlaczego? Dla Stefana? On już nie żył, a przez jej głupotę to teraz ja mam na karku kilkuset letnie duchy. Nie jest to coś, co nastolatka uważa za przygodę życia.
Pokręciłam głową i upiłam łyk herbaty. Intensywny zapach podrażnił moje nozdrza, a mocny, gorzki smak niemal wywołał u mnie odruch wymiotny. Z grzeczności nie chciałam pokazać jak ohydny jest napój, ale za nim w ogóle zdążyłam sztucznie się uśmiechnąć, po prostu... Straciłam przytomność. Przynajmniej tak mi się wydawało, bowiem obudziłam się w zupełnie innym miejscu. Byłam niemal pewna, że to sen do momentu, w którym spadłam z dużego łoża.
Niezgrabnie podniosłam się z ziemi i uświadamiając sobie, że jestem ubrana w staroświecką turkusową suknię zerknęłam w lustro. Włosy upięte miałam w kok, ale niesforne loki okalały moją twarz. Policzki podkreślone różem, a rzęsy czarnym tuszem. To tyle. Wyglądałam pięknie, ale to nie zmieniało faktu, że... Nie miałam bladego pojęcia, gdzie jestem i co robię w tym stroju!
Nie wiedziałam, co mam robić. Zostać na miejscu, czy szukać... Czegoś.
-Mary? – Jęknęłam oszołomiona i wtedy do pokoju weszła młoda dziewczyna, wyglądająca na służącą.
-Potrzebuje czegoś panienka Scarlett?
-Ehm... Gdzie mogę znaleźć Mary Fay? – Wydukałam.
-Pani Mary jest w stajni – odparła.
-Zaprowadzisz mnie do niej...
-Charlotte, - uśmiechnęła się przyjaźnie – oczywiście, ale panna Eleonora prosiła, abyś towarzyszyła jej tego dnia.
-Babcia? – Wykrztusiłam – To znaczy, oczywiście! Nie spóźnię się.
Ruszyłam za dziewczyną. Wychodząc z pokoju nie mogłam powstrzymać głośnego westchnięcia. Hol był długi, a wzdłuż kremowych ścian stały klasyczne meble pochodzące z okresu wojny secesyjnej. Mijałyśmy kolejne pokoje, i choć cholernie korciło mnie, żeby tam zajrzeć, to nie mogłam, bo Charlott gnała przed siebie, jak gdyby to ona spieszyła się na spotkanie ze zmarłą praprababką.
Kręte schody prowadziły na parter, gdzie sam salon z powodzeniem mógł zastępować niejedno mieszkanie. I tu musieli mieć tego samego dekoratora, bo każdy szczegół był dopracowany, a barwy nie odbiegały od tych, które znajdowały się na piętrze. W czekoladowych ramach wisiały portrety domowników – jak myślę, – które jeszcze bardziej oddawały charakter tamtym czasom. Mówię tamtym, bo byłam pewna, że Mary w jakiś dziwny sposób przeniosła mnie do 1865 roku.
Mijając kuchnie, dostrzegłam starszego mężczyznę, który zaciekawiony wyglądał za okno. Był odrobinę podobny do mojej matki, więc nieśmiało pomyślałam, że to dziadek. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Już chciałam do niego podejść, ale wtedy przypomniałam sobie, że ja właściwie nie wiem, co tu robię, i jak mam wrócić do domu. Niemal podbiegłam do służącej, która czekała już na mnie na zewnątrz.
Obok posiadłości znajdowała się stajnia, była olbrzymia i przepiękna. Ozdobiona podkowami oraz zasadzonymi dookoła ziołami. Przypuszczałam, że za rośliny odpowiadała Mary, ponieważ podobne widziałam w jej ogrodzie. Musiała być nie tylko przyjaciółką Eleonor, ale też kimś, kto dbał o bezpieczeństwo domu – taki secret service.
Jeszcze przed wejściem usłyszałam głos kobiety. Odetchnęłam z ulgą, sądząc, że wiedźma sprowadzi mnie powrotem do moich czasów. Przyspieszyłam mijając służącą i pchnąwszy potężne drzwi niemal wbiegłam do środka.
-Mary! – Krzyknęłam stanowczo za głośno, co spowodowało, że kilka koni zarżało przestraszone.
-Cii – szatynka, mniej więcej w moim wieku, spojrzała na mnie spode łba – nie musisz krzyczeć.
-Mary? – Wykrztusiłam, – ale... Nie ważne, sprowadź mnie do domu!
-Co proszę?
-Wysłałaś mnie w te czasy, to możesz mnie też wysłać z powrotem. Ja nie mogę tu zostać! – Lamentowałam.
-Teraz rozumiem – zaśmiała się – wysłałam cie, wiec pewnie miałam w tym swój cel. Nie wiem jaki, nie znam siebie za... W którym roku żyłaś?
-W 2013! I nie żyłam tylko żyje! Błagam zrób coś!
-No... To widać jednak znalazłam sposób na długowieczność – skwitowała – nie wiem jak mam ci pomóc. Co konkretnie mówiłam?
-Że... – Teraz dopiero do mnie dotarły słowa Mary, – że sama się mogę przekonać.
-O czym?
-Dlaczego Eleonor zrobiła to.
-Co zrobiła? Wszyscy w twoich czasach są tacy nieogarnięci?
-Nie, nie wszyscy... Tylko ci, którzy widzą duchy! – Warknęłam – Ona jest moją praprababką. Próbowałam dowiedzieć się czegoś o tym, dlaczego nie udało jej się przeprowadzić dusz. Potem Mary uznała, to znaczy ty uznałaś, że sama się mogę o tym przekonać.
-Ah, więc o to chodzi. – Pogłaskała śniadego konia i zerknęła na mnie przepraszająco – Wybacz, ale ja nie mogę ci pomóc. Jeśli sama poznasz to, po co się tu zjawiłaś, wrócisz do domu.
-Świetnie – westchnęłam, opierając się o boks.
-Uważaj, ubrudzisz suknie, a dziś przecież przyjęcie organizowane przez Acklesów.
-Co? – Otworzyłam szerzej oczy.
-Jednych z założycieli Broken Hills. Eleonor spotyka się ze Stefanem.
To głupie, ale pierwsza moja myśl to Tylera. Czyżbyśmy byli ze sobą spokrewnieni? To... To nie możliwe. Nogi się pode mną ugięły. Byłam tą możliwością przerażona.
-Czy oni... – Nie mogło mi to przejść przez gardło.
-Spotykają się od roku, dzięki Bogu, że zaakceptował córkę Johna – odparła, a ja poczułam, jakby gdyby ogromny ciężar spadł mi z serca.
-Kim był John? Nic o nim nie wiedziałam.
-To pierwszy mąż Eleonor. Zmarł na wojnie trzy lata temu. – Wyjaśniła spokojnie – Myślę, że powinnaś się spieszyć. Zapewne babka już na ciebie czeka.
-Uhm... Mam pytanie – odezwałam się idąc za wiedźmą – Ty nie wiedziałaś, kim jestem, Eleonor też nie wie, ale czeka na mnie...
-Powiedziano mi, że siostra cioteczna Eleonor ma przyjechać, więc bez wątpienia to ty nią jesteś.
-To w sumie ma sens.
Charlotte zaprowadziła mnie do salonu, gdzie czekała na mnie Eleonor. Kiedy ją zobaczyłam poczułam się dziwnie. Jeszcze nie tak dawno widziałam jej ducha, a teraz... Jestem tu, w 1865 roku. To jakiś absurd.
-Scarlett! – Blondynka zerwała się z miejsca i przytuliła mnie – Za chwilę poznasz Margaret.
Mówiąc to zerknęła w stronę drzwi. Automatycznie podążyłam za jej wzrokiem i wtedy dostrzegłam czteroletnią dziewczynkę, której kasztanowe włosy spływały kaskadą, okalając drobną twarzyczkę. Ubrana w kremową sukienkę i białe pantofelki, spoglądała na mnie niepewnie.  
-Margaret, to twoja ciocia, Scarlett, przywitaj się.
Dziewczynka podeszła do nas i uśmiechnęła się promiennie.
-Dzień dobry.
-Cześć – odwzajemniłam uśmiech.
To niesamowite. W jeden dzień poznałam... Tak wielu moich przodków! Było w tym coś fascynującego, czego nie chciałabym przerywać. Niestety, byłam aż za nadto świadoma tego, że muszę wrócić do domu. Zaczynałam się nawet niepokoić, że nie zdążę, nim rodzice zauważą moją nieobecność. Tak wiem, akurat tym się teraz martwię? Cóż, nie chciałam być na cenzurowanym, a na kłótnie z Jo i Johnem nie miałam ochoty, ani czasu.
-Chodźmy, dorożka na nas czeka – Eleonor chwyciła malutką dłoń Margaret i ruszyła w stronę wyjścia.
Chciałam wykorzystać mój czas maksymalnie i dowiedzieć się jak najwięcej o mojej prababce. Jeśli w ten sposób mogłam też poznać Stefana, który jak się okazuje jest przodkiem Tylera, to, dlaczego nie?



7 komentarzy:

  1. Rozdział wręcz bajkowy. Przenosiny do przeszłości... Nie pomyślałabym, aby coś takiego pojawiło się w tym opowiadaniu, a tu taka niespodzianka! Przyznaję, że podobał mi się ten pomysł i jestem zaintrygowana tym, czego może dowiedzieć się Sky od swojej prababci. Chyba wyjaśnisz nam teraz parę rzeczy, przynajmniej mam takie wrażenie. Poza tym ta cała Eleonor jest niezwykła, nie dość, że wysyła dziewczynę wstecz to jeszcze mimo, że jej tamta jej wersja nie zna daje jej wskazówki i bez zdziwienia przyjmuje to, że pojawiła się z przyszłości. Ciekawa babka:)
    Będę czekała na więcej! Jestem ciekawa, jak to się wszystko potoczy, poza tym mimo, że rozdział rzeczywiście jest całkiem krótki, bardzo mi się podoba. Świetnie napisany i wciągający! P[ozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet ja się tego nie spodziewałam, ale w końcu jest wiedźma to dlaczego mają nie zaszaleć ;)
      Dziękuje, miałam nadzieje, ze ten rozdział się Wam spodoba ;)

      Usuń
  2. Zabieram się od razu za czytanie :D Że jak, że… momeeeent! Że ona sama na własne życzenie umarła? No zaczynamy się dowiadywać naprawdę ciekawych rzeczy o Eleonor. Dobra, co o na jej zrobiła? Czyżby staruszka chciała jej coś zrobić? Stanowczo zadaję za dużo pytań :D Cofnęła się w czasie – ekstra :D Oj, tak z pewnością znalazła sposób na długowieczność. Hhahaha – wszyscy są tacy nieogarnięci – padłam :D Stefan przodkiem Tylera – no proszę. Tego się nie spodziewałam. Szkoda, że tak krótko, ale już ci tu nie marudzę. Zaciekawiłaś mnie serio i tak szybko się skończyło. Jestem ciekawa czego ona się dowie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że na losy-lowcow.blogspot.com pojawiła się kolejna notka. Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn... ona raczej sie nie broniła. Cofnęła, cofnęła mam tylko nadzieje, że wszystko wyszło fajnie, a nie do bani ;)

      Usuń
    2. Dobra - nie broniła się - już jarzę :D Wyszło fajnie serio, ja nie kłamię :D

      Usuń
  3. Fajny myk z tym przeniesieniem w przeszłość, a do tego ta podróż wydaje się być przez Mary w pełni zaplanowana, skoro akurat tak się złożyło, że w tym samym czasie miała przyjechać ta siostra cioteczna Eleonor, którą jest Sky. W każdym razie fajnie, że dziewczyna może poznać swoich przodków, a do tego dowiedzieć się, dlaczego jej praprababka poświęciła chyba na własne życzenie swoje życie. No i przy okazji pozna Stefana - przodka Tyler, co też zapowiada się ciekawie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Mam nadzieje, że wszystko udało mi się fajnie opisać i może Was też czymś zaskoczę w motywie z przeniesieniem w czasie :)

      Usuń