Sama nie wiem, co
było dziwniejsze. Fakt, że gadałam z duchem, czy fakt, że brałam go na
poważnie.
Długo rozmyślałam
nad tym czy postępuje właściwie. Z jednej strony czułam się winna i chcąc nie
chcąc musiałam mu pomóc, ale z drugiej było to tak nierealne, jak spotkanie
Johnego Deppa na ulicy, choć to drugie i tak wydawało się bardziej
prawdopodobne. W każdym razie, całonocne pogaduszki z Tylerem w cale nie ułatwiały
sprawy – nie czułam się ani odrobinę lepiej. Przeciwnie, byłam pewna, że jest
coś ze mną nie tak, a to, co mówił chłopak jedynie przytłaczało mnie,
sprawiając, że chciałam zakopać się pod pierzyną i zasnąć, nigdy się nie
budząc.
W duchy i inne
tego typu istoty, nigdy nie wierzyłam. Były dla mnie fikcją, która sprawia, że
nasz świat wydaje się być ciekawszym. Teraz musiałam zmienić swoje podejście do
życie i szczerze mówiąc, obawiałam się, że DAR pozostanie ze mną do końca moich
dni. Nie chciałam tego, nie byłam jeszcze na to gotowa. Miałam swoje teorie,
dlaczego akurat teraz zaczęłam widywać duchy - moja śmierć musiała mieć coś z tym
wspólnego, przynajmniej odnośnie tego miałam stu procentową pewność, – lecz z
nikim nie mogłam i nie chciałam się tym podzielić, to miało pozostać moją
gorzką tajemnicą.
Tyler. On był na
swój sposób intrygujący, jednakże w jego obecności odczuwałam dziwny lęk. Może
podświadomie się go obawiałam? To byłoby logiczne, nikt nie powinien czuć się
swobodnie w obecności ducha. Fakt, że opowiadał o różnych rodzajach duchów, jak
poltergeisty, które są niezbyt przyjaźnie nastawione do ludzi, czy duchy, które
po prostu błąkają się po ziemskim padole, też nie sprawiał, że byłam zachwycona
z moich nowych umiejętności. Nawet zastanawiałam się skąd do licha chłopak
posiada taką wiedzą, ale jak na razie wolałam nie wnikać w szczegóły jego
życia... Wystarczy, że poznałam go po śmierci.
Starałam się
sprawiać pozory osoby opanowanej i pewnej siebie, lecz prawda była taka, że
bałam się i to cholernie. Nie wiedziałam, w jaki sposób mam mu pomóc, po za tym
czułam, że będzie wściekły, gdy mi się nie powiedzie... Nie wspominając o tym,
co ja będę przeżywała przez resztę swoich dni. Na domiar złego, rodzice
postanowili dotrzymać mi towarzystwa przez cały kolejny dzień, a ja z trudem
unikałam zniecierpliwionego spojrzenia Tylera, który nawet na moment nie dał mi
odetchnąć. Obawiałam się, że rodzice zaczną coś podejrzewać...
-Rozmawialiśmy z lekarzem,
jutro będziesz mogła wyjść – poinformowała mama, a ja odruchowo zerknęłam na
Tylera. Nie wiem czy mu ulżyło, czy ma jakiś plan, który oczywiście ja będę
musiała zrealizować. W każdym razie zerknął na mnie z nieodgadnionym wyrazem
twarzy. Wywróciłam teatralnie oczami, co nie uszło uwadze mojej rodzicielki.
-Co się stało? Nie
cieszysz się? – Spytała zatroskana, na co jedynie posłałam jej cień uśmiechu.
-Wszystko w
porządku, mamo.
-Dobrze, odpocznij
porozmawiam jeszcze raz z doktorem i dowiem się, o której będzie gotowy wypis –
wyszła, a ja znów zostałam sama z upierdliwym duchem.
-Świetnie,
będziesz mogła czegoś się dowiedzieć na uniwersytecie. Powiesz, że jesteś
znajomą mojej matki i profesor Morgan wpuści cie bez problemu – wyszczerzył się
w głupawym uśmiechu.
-Widać masz
wszystko zaplanowane – skwitowałam.
-Nie mam wiele
czasu – zauważył – po prostu pójdziesz tam i przejrzysz książki w katedrze
antropologii kultur.
-Myślisz, że coś
tam znajdę?
-Na pewno –
wzruszył leniwie ramionami, siadając obok.
Mogłam poczuć
chłód bijący z jego ciała. Był tak przenikliwy, że dostrzegłam jak z moich ust
wydobywa się obłoczek pary. Drgnęłam nieco zdenerwowana, a może speszona? Nie
chciałam mieć tak bliskiego kontaktu z duchem, jednak Tyler nie potrafił
trafnie interpretować moich reakcji. Dla niego reagowałam spięciem, bo był
przystojny, a nie dlatego, że się go bałam. Było to denerwujące, bo
wielokrotnie zapominał o tym, kim teraz jest.
-Czego powinnam
szukać?
-Wszystko, co uda
ci się znaleźć, może okazać się tym, czego potrzebujemy.
-Nie jestem pewna.
-Pewna, czego?
-Pewna, czy
potrafię to zrobić. Nie potrafię kłamać, a jak twoja matka się dowie? Ona mnie
nienawidzi.
-Ona nienawidzi
nawet swojego faceta – rzucił, a ja uniosłam zdumiona brew ku górze. – Moi
rodzice to nie małżeństwo z bajki, dlatego wyjechałem.
-Przykro mi.
-A mnie nie, –
wzruszył ramionami – to dziwny układ.
Nie zamierzałam
przeprowadzać wywiadu z Tylerem. Zawsze uważałam, że sprawy rodzinne powinny
być rozwiązywanie w rodzinie, a nie wynoszone na światło dziennie – oczywiście
od reguły były wyjątki, jak przemoc w rodzinie i tym podobne, lecz generalnie w
każdej rodzinie bywają problemy. Jak to się mówi, „z rodziną najlepiej wychodzi
się na zdjęciu”.
-Postaram się coś
załatwić, ale proszę cie daj mi chwile spokoju – westchnęłam cicho.
-Jesteś jedyną
osobą, z którą mogę pogadać, nie dziw się, że jestem taki upierdliwy.
-Poczekaj, bo
staniesz się poltergeistem – mruknęłam, przypominając sobie jego wykład o
duchach.
-Jest tu jeden
taki, na piątym piętrze, facet ma mocno narąbane w dyni – skwitował,
uśmiechając się szeroko.
Wywróciłam
teatralnie oczami, a Tyler w tym samym momencie znikł. Było to jednak zbyt
gwałtowne jak na niego. Jak gdyby doszło do jakiegoś przerwania połączenia z
ciałem. Przez moje skojarzenie odczułam dziwne zdenerwowanie połączone z lękiem.
Może i był duchem, ale w końcu to z mojej winy tkwi między światami.
Zerwałam się z
miejsca i wybiegłam na korytarz, trącając przy tym idącą wzdłuż ściany pielęgniarkę.
Kobieta spojrzała na mnie spode łba i mruknęła stek przekleństw pod nosem. Nie
zastanawiałam się zbytnio nad tym czy za chwile zostanę schwytana i zawleczona
na salę, czy może po prostu oleje moje zachowanie i pójdzie dalej. Może i
próbowała mnie dogonić, może nie. W każdym razie, gdy dotarłam przed salę
Tylera zobaczyłam, jak dwójka lekarzy prowadzi masaż serca chłopaka. Ja, jak
wryta stałam i gapiłam się to na jego bladą twarz, to na panią Ackles, która
rzucała mi krótkie pełne pretensji i żalu spojrzenie.
Jego serce nie
biło od dwóch minut. Zaczynałam się denerwować. Nie chciałam TEGO dopuścić do
myśli. Nie zniosłabym poczucia winy! Potrząsnęłam głową, wmawiając sobie, że
wszystko będzie dobrze, że doktor Morgan zrobi wszystko, by Tyler z tego
wyszedł. Kiedy na jednej z aparatur pojawiła się podłużna czerwona krecha, bez
wahania weszłam na salę. Lekarz starał się mnie odepchnąć, ale mimo wszystko
pochyliłam się nad chłopakiem i czując, jak do oczu napływają mi łzy,
delikatnie dotknęłam jego policzka. Wyraźnie wyczuwałam zarost, ale przede
wszystkim wyczuwałam ujmujący chłód, który bił od tego ciała.
Drgnęłam nerwowo,
zdając sobie sprawę, że pani Ackles chwyta mnie za ramię i odciąga od łóżka, na
którym leży jej syn. Myślałam, że to już koniec, ale w tej samej chwili tuż
obok mnie pojawił się Tyler. Teraz byłam pewna, że już nie żyje, a jednak
jakież było moje zdziwienie, gdy w sali znów rozbrzmiał charakterystyczny
powtarzający się dźwięk sprzętu.
-Dzięki Bogu –
szepnęłam, łykając powietrze głębokimi wdechami.
-Nastraszyłem cie,
co? – Zaśmiał się, choć w jego głosie dało wyczuć się niepokój.
-Nie rób tego
więcej – warknęłam, po czym upewniwszy się, że sytuacja Tylera jest już
opanowana, wyszłam z sali.
-Mamy mało czasu,
trudno jest utrzymywać mnie przy życiu – powiedział, idąc obok mnie.
-Jak to?
-Jestem tu, ale
jednocześnie walczę, żeby moje serce nadal biło – wyjaśnił, na co stanęłam jak
wryta.
Nie miałam
zielonego pojęcia, że właśnie teraz stara się utrzymać na powierzchni! Nawet nie
przyszłoby mi to do głowy!
-Podaj mi dokładny
adres tego uniwersytetu i nazwisko profesora, z którym mam się skontaktować –
powiedziałam, zerkając na niego niepewnie.
Był nadal
zamyślony, a jednocześnie próbował pozostać „na ziemi”.
-Tylko uważaj na
siebie – odparł.
Nie wiedziałam, co
ma na myśli. Niby, dlaczego mam na siebie uważać? Co może mi się stać? To nie
ja walczę o życie, tylko on. Byłam nieco zdumiona, jednak nie wnikałam w to, o
co mu chodzi, nie chciałam tracić czasu na coś, co uważałam za zbyteczne.
Wróciłam na swoją
salę i zaczęłam pakować rzeczy do reklamówki, w której rodzice uprzednio
przynieśli mi kilka ciuchów na zamianę. Ackles stał z boku z przekrzywioną
głową, zastanawiając się zapewne, co ja do licha robię. Miałam być wypisana
jutro – czekały mnie jeszcze badania, – lecz chciałam po prostu stąd wyjść. Nie
mogłam dłużej siedzieć z tyłkiem na miejscu i czekać z nadzieją, że wszystko
jakoś samo się rozwiąże. Musiałam coś z tym zrobić.
-Co ty robisz? –
Spytał w końcu, choć raczej nie byłam skora do wyjaśnień. – Scarlett? Co
robisz?
-I tak jutro
wychodzę, co za różnica? Wypisze się na żądanie – wzruszyłam leniwie ramionami.
-Hey, spokojnie!
–uniósł ręce ku górze – Ja się nigdzie nie wybieram, a ty masz jeszcze jakieś
badania. Nieprzytomna i tak do niczego mi się nie przydasz – powiedział niby
żartem.
-Które mogę sobie
odpuścić. Spokojnie, jeszcze dziś pojadę na ten cały uniwerek – zapewniłam.
-Nie chce cie mieć
na sumieniu.
-Póki co, to ja
mam ciebie – zauważyłam słusznie.
Nic nie odparł.
Wiedział, że mam racje i choć starał się nie pokazywać tego, że czuje do mnie
żal, to wiedziałam, że w głębi serca ma ochotę mnie rozszarpać. Czy się go
bałam? Oczywiście, ale powoli zaczynałam przyzwyczajać się do faktu, że moje
życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Ba, moi znajomi nie odwiedzili
mnie nawet raz. Zapomnieli o mnie z chwilą, gdy otrzymałam akt oskarżenia. Nie
chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Co więc mi pozostało? Mogłam jedynie pomóc
osobie, którą zraniłam najbardziej. Tylerowi.
-Wolałbym cie mieć
na oku – zaczął zamyślony.
-Nie możesz
opuścić...
-Jest jedna
możliwość. To znaczy, nie jestem pewien czy to działa, ale warto spróbować –
uśmiechnął się przebiegle, na to ja jedynie zmarszczyłam brwi, zastanawiając
się, o co znowu może mu chodzić.
-Wróć na moją sale i zwiń obrączkę, którą mam
na palcu.
-A niby, po co mi
twoja obrączka?
-Ponoć, duchy są
związane z przedmiotami, które są im bliskie. Obrączka należała do mojego ojca,
dlatego nie zgub jej! – zagroził.
Jak polecił tak
zrobiłam. Wyczułam moment, gdy jego matka poszła rozmawiać z lekarzem, a wtedy
ja szybko wślizgnęłam się na jego salę. Z lekkim powątpieniem dotknęłam jego
dłoni. Chciałam ignorować ten chłód, ale był tak przenikliwy, aż drgnęłam
czując przeszywający mnie prąd. Tyler stał na uboczu, przyglądając się mi z
uwagą. Gdy zaczął się niecierpliwić, odchrząknął znacząco, na co ja sięgnęłam
do jego dłoni i delikatnie zsunęłam srebrną obrączkę z palca chłopaka.
Przewiesiłam ją przez wisiorek i zapięłam na szyi, po czym schowałam za
koszulką, by przypadkiem nikt jej nie dostrzegł.
Nie chciałam kusić
losu, dlatego natychmiast opuściłam salę Tylera. Po kilku chwilach z tobołkami
szłam już schodami na parking taksówek, który znajdował się w podziemiach
szpitala. Zastanawiałam się czy chłopak miał racje. Sama nie wiedziałam, czy
jest to dobry pomysł. Jakby nie było, wolałabym nie zostać uznaną za chorą
psychicznie, gdy chłopak ukaże mi się w najmniej oczekiwanym momencie.
Tak czy siak, nie
było już odwrotu...
~*~
Wiem,
długo czekałyście na ten rozdział, ale w końcu udało mi się go skończyć.
Skończyłam również kurs prawa jazdy wiec mam więcej czasu, dlatego zabrałam
sięga przenoszeni blogów na inny portal.
Co do
rozdziału, mam nadzieje, że was nim nie zawiodłam :)
Bądźcie
wyrozumiałe! To mój pierwszy blog na tym portalu i jeszcze muszę go opanować, a
idzie mi to opornie coś ^^ Dlatego wszystkie niezbędne linki itp. Będę dodawać
stopniowo, najpierw wypada dodać odpowiedni szablon ;D
Rozdział genialny! Ah jak ja chciałam dalszy ciąg tej historii. Mam tylko nadzieje, że tym razem nie będzie trzeba czekać tak długo na nowe rozdziały, bo ten nieźle mnie zaintrygował. Przyznaje, że już chce więcej, ale wiem też, że akurat w tej chwili to nie jest możliwe. Mam ogólnie nadzieje, że Scarlett powiedzie się misja odwiedzin w tym całym uniwersytecie, jednak jednocześnie mam obawy, jeśli chodzi o ten cały pierścionek, który wzięła od Tylera. Oby tylko nikt nie oskarżył jej o kradzież i tak jest już w mało komfortowej sytuacji, tym bardziej, że bez przerwy ma na swoim karku ducha. Sama zapewne też nie czułabym się pewnie w jego obecności i w jakimś sensie by mnie przerażał, ale mimo wszystko podobają mi się momenty, w których opisujesz ich wspólne chwile i rozmowy. Są świetne! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuje i obiecuje pisać rozdziały częściej, właśnie zabieram się za kolejny :)
UsuńPrzy duchu to chyba każdy czułby się niekomfortowo, ale Tyler nie jest taki zły, choć czeka ich jeszcze sporo atrakcji ;D
Pięknie. Rozdział bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza ten moment, gdy Tyler prawie umarł, a ona wpadła do jego sali. I później ta scena z obrączką. Bardzo obrazowo to wszystko opisałaś - niemalże widziałam każdą z sytuacji.
OdpowiedzUsuńOby udało się jej mu pomóc. Będę z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję że Ty też nie zapomnisz o mnie :-)
Bardzo mnie to cieszy :) Starałam się, tym bardziej, że z tą historią miałam mały problem, choć powoli zaczynam już sobie wszystko układać i jestem dobrej myśli :D A i przypominaj mi się jeśli nie wpadnę do Ciebie w ciągu kilku dni, bo miewam tak, że zamierzam coś przeczytać wieczorem po czym zapominam o tym, bądź myślę, że już to zrobiłam ;D A teraz lecę do Ciebie :)
UsuńTrzymam kciuki za Twoją wenę. Historia zapowiada się bardzo ciekawie. Jestem ogromnie zaintrygowana, czy Scarlett uda się uzyskać potrzebne informacje. Pomysł z obrączką genialny :-)
UsuńDziękuje jeszcze raz :) Mam nadzieje, że faktycznie będzie ciekawie no i cieszy mnie, że pomysł obrączki okazał się być dobry ;D
UsuńNa pewno będzie :-) Ale za to zmartwiło mnie info, że na Twoim blogu z Supernatural pozostały do końca trzy rozdziały (no chyba, że źle to zrozumiałam).
UsuńTak tylko trzy :( Powoli przygotowuje się do zakończenia tego opowiadania, ale napewno wrócę do SPN. Po prostu doszłam do wniosku, że już czas pożegnać się z tamtą historią.
UsuńJestem bardzo ciekawa zakończenia. I mam nadzieję, że faktycznie wrócisz do tej tematyki. Lubię SN w Twoim wykonaniu.
UsuńCiesze się i wróce, bo lubię o nich pisać :)
UsuńHej. Dziękuję za komentarz na moim blogu.
OdpowiedzUsuńW pierwszej kolejności odniosę sie do Twojego bloga ^.^ Masz fajny szablon ^.^ Widać, że masz talent i do grafiki i do pisania ^.^ Opowiadanie zaczyna się ciekawie i bardzo chętnie dowiem się co będzie dalej. To musi być męczące mieć ducha na karku, hehe. Niezła akcja z tym mierścionkiem, a będzie gorzej, gdy Scarlet go zgubi, gdyż należał on do ojca Tylera, hehe. I widze, że czeka ją wycieczka na uniwersytey ^.^ Zastanawiam się dlaczego Tyler dał dziewczynie ten pierscionek. To fakt, że duchy są przywiązne do rzeczy, ale co będzie, jak Scarlet np, go zgubi? Dobra, nie życzę jej tego, ale wszystk się może zdarzyć. No i jeszcze ten duch...
Tak ogólnie to podoba mi się styl którego używasz... jest lekki i przyjemny, co skłania czytelnika do długiego zostania. Na mnie to działa!
Mam nadzieję, że będziesz mnie powiadamiać o kolejnych rozdziałach. Mogę dodać Twój blog do swoich linków?
A jeśli chodzi o Twój komentarz na moim blogu to nie będzie to opowiadanie związne z fantazą. Prawdopodobnie będę je zaczynać jeszcze raz pisać. Cały czas czekam na szablon, który zamówiłam ^.^
Pozdrawiam
Znowu Ci bardzo dziękuje ;D Szablon jest dość stary (jeszcze z poprzedniego adresu, ale właśnie robię nowy) ale i tak bardzo Ci dziękuje :D
UsuńFakt, jeśli ona zgubi pierścionek to będzie kwas, ale myślę, że jakoś da sobie rade :D
Dziękuje, czasami myślę, że pisze za prosto, ale skoro taki styl się sprawdza, to na razie nie będę go zmieniać ;D Jasne, możesz go dodać do linków :)
Oł je... Udała ci się przeprowadzka :). Podoba mi się :) Serio. A teraz przechodzę do nowego rozdziału. Padłabym na zawał, gdybym zobaczyła ducha, a ona jeszcze przegadała z nim całą noc. Odważnie. Wcale się nie dziwię, że się boi. Ale mam nadzieję, że będzie dobrze - musi być, no nie? "Upierdliwy duch" - :D Fajnie brzmi. Nie powiem, ale zaczynam coraz bardziej lubić Tylera. Ma coś w sobie. Uf, rany mało brakowało. Podoba mi się relacja między nimi i te teksty. O! Więc Tyler będzie jej towarzyszył :D Zapowiada się ciekawie. Tylko jak ona tą obrączkę zgubi to będzie kicha na wrotkach. Ekstra rozdział. Już nie mogę doczekać się kolejnego :D Informuję też, że zmieniłam adres bloga - tak, moja przeprowadzka dobiegła końca. Teraz znajdziesz mnie na http://losy-lowcow.blogspot.com/ . Tam czeka też kolejny rozdział opowiadania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoja przeprowadzka to nic w porównaniu z Twoją :p
OdpowiedzUsuńOj Tyler jest upierdliwi niemal jak Dean ;) ale ma w sobie to coś i choć to duch, że nie można go nie lubić. Niemniej, musi pamiętać z kim ma do czynienia :)
Oj, tam. Ja pojechałam po najniższej linii, bo jak zobaczyłam ten html to nie wiedziałam o co chodzi - zapomniałam kompletnie z czym to się je, więc nawet nie próbowałam tam wprowadzać jakieś rewolucji.
UsuńOj, tak - dobre porównanie. Ale jest upierdliwy na taki fajny, śmieszny i wcale nie wkurzający sposób. Ja już pisałam, ale powtórzę raz jeszcze. Ja go polubiłam :D
Ja w szkole nigdy nawet nie miałam html wiec ja to dopiero jestem zielona w tej kwestii ^^
OdpowiedzUsuńHaha w takim razie ciesze się, miał być znośny i lubiany ;D
Ja miałam ale takie podstawy podstaw i teraz kiedy technologia poszła na przód to, to mi się nie przydaje :P Ale jedno jest dobre w blogspocie - że tu wszystko tak ładnie płynnie chodzi, a nie to co się działo na onecie.
OdpowiedzUsuńNo, to teraz po wzięciu jego obrączki to będzie mieć niezłego towarzysza, którego tylko ona widzi. Mogą się z tego wywiązać ciekawe i śmieszne sytuacje :D
No właśnie, tutaj nie czekasz godzine aż łaskawie opublikują notkę, no i wszystko można ładnie ułożyć, bo na onecie nie raz jak dodało się nagłówek, to cała reszta potem się rozchodziła, no i nie ma reklam ^^
UsuńHaha ja mam nadzieje, że będą ciekawe i śmieszne ;D
No, właśnie i to jest w tym dobre. I komentarze też nie zamulają. Oj, tak to było wkurzające, a potem kombinowanie jak to zrobić by normalnie wyglądało.
UsuńZnając ciebie to coś wykombinujesz, że tak będzie :D
Dokładnie, aż człowiek pasował i szedł na łatwiznę ;D
UsuńHaha się okaże, moja umiejętności ostatnio spadają ;P
Ej, no nagłówek mega bomba - podoba mi się serio :) Wyszedł świetnie i prezentuje się rewelacyjnie. Czekam na kolejną cześć opowiadania, a teraz informuję, że u mnie na losy-lowcow.blogspot.com pojawił się kolejny rozdział. Pozdrawiam i zapraszam
OdpowiedzUsuńDzięki ;D Jasne oczywiście będe ale wieczorem po zajęciach :(
UsuńFaith
Bez kitu, mogę się gapić na te twoje dzieło nagłówkowe i gapić. Masz taleeeent :D Zajęcia... Że tak powiem - zaczęło się. Ja po tygodniu mam już dość, a to dopiero początek. Ale my jesteśmy silne i damy rade :D Z pewnością jutro będę inaczej gadać, gdy spotkam się na seminarium z moją panią promotor :P
OdpowiedzUsuńDzięki, myślałam, że trochę wyszłam z wprawy ;)
UsuńJa sie ciesze, że to tylko soboty i niedziele, no i tym razem jakoś to szybko zleciało, ale w tym semestrze promotorów wybierami, aż strach pomyśleć kto będzie do wyboru ;D
Agata
Jak widać nie wyszłaś :) No, ja niestety popylam na zajęcia w tygodniu. A dzisiaj moja promotor nieco mi dowaliła i niestety, ale byłam w błędzie licząc na to, że jeszcze trochę "wolnego" od pisania magisterki będę mieć.
UsuńNo to pięknie trafiłaś jednym słowiem. A jaki masz temat?
UsuńFaith
Już koniec tygodnia, a ja dalej nie ruszyłam mojej pracy :P A mój temat jest o blogach :D a dokładniej będę zajmować się... opowiadaniami :D Więc temat jak ta lala :D
OdpowiedzUsuńNie no Ty to masz fart z tymi tematami :D Też bym taki chciała ;D
UsuńFaith
Hehe wzięłam taki, bo w końcu od baaaardzo dawna jestem w tym "środowisku", a oprócz tego blogi zalicza się do nowych mediów czyli szafa gra z moim kierunkiem :D Choć nie ukrywam, że motywacji do pisania pracy kompletnie mi brakuje, bo zawsze coś ciekawszego się do roboty znajdzie - np. sprzątanie czy wieszanie prania hahaha :D
OdpowiedzUsuńO to faktycznie nie masz motywacji skoro nawet wieszanie prania jest ciekawsze hehe
UsuńPrzyznaję się, że się wzięłam i jakoś dałam radę coś tam do tej magisterki zrobić. Ale fakt teraz wszystko jest bardziej ciekawsze niż to. Dzisiaj nie obeszło się bez długiego spaceru z psem i chyba to mnie tak też bardziej zmotywowało do pracy, bo po powrocie usiadłam i coś tam naskrobałam. :)
UsuńNo widzisz, coś tam już jest, a to więcej jak nic ;D Trochę więcej mobilizacji i będzie dobrze... ciekawe kto mi tak będzie mówił za pół roku hehe
UsuńNo, ale długo to trwało zanim się w sobie zebrałam :D Jak to ktoooo :D JAAAA :D
UsuńTrzymam cie za słowo haha
UsuńSpoczko :D Tylko daj znać, jak zaczniesz pisać żebym wiedziała kiedy mam zacząć :D
UsuńPóki co, to mamy wyznaczone proseminarium na poniedziałek, a następne dopiero w lutym, więc trochę czasu jeszcze mam ;P
UsuńEh też tak rok temu myślałam :D To umowa będzie taka, najpierw ty motywujesz mnie, a potem ja ciebie :D
Usuńdobra niech tak będzie ;)
UsuńHej :) W końcu dodałam u siebie nową notkę, do której przeczytania Cię serdecznie zapraszam:)
OdpowiedzUsuńPrzyszłam tu zostawić spam, ale jakoś tak zaczęłam czytac i powiem Ci, ze Twoje opowiadanie robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czemu Tyler chce się skontaktować z profesorem i czy Scarlett uda się go odnaleźć. No i czemu matka Tylera jest taka na nie?
Mam nadzieję, że powiadomisz mnie o nowej notce i jednocześnie zapraszam do mnie na romansidlo-jesienia-pisane.blogspot.com
Pozdrawiam!
Hej! Informuję, że na the-hunters-fate pojawił się nowy rozdział. Zapraszam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSorki błąd w adresie - jeszcze żyję starym blogiem. NN oczywiście na http://losy-lowcow.blogspot.com :)
Usuń