Dziś z okazji
mojego zdanego prawka (tak, tak w końcu i dzięki Bogu ^^), dodaje rozdział
przed terminem :D
Od tej części
postanowiłam pisać to opowiadanie w dwóch osobach to znaczy w pierwszej oraz
trzeciej :) Mam nadzieje, że nie zepsuje tym całego klimatu opowiadania, ale
uznałam, że tak będzie ciekawiej :)
~*~
Nie spodziewałam
się klimatu iście z „Jasia i Małgosi”, dlatego dosłownie stanęłam jak wryta,
gdy zza ściany gęstego lasu wyłoniła się stara chata. Myślałam, że miejsca jak
te są w dzisiejszych czasach rzadkością, a w zasadzie, że już się ich nie
spotyka. Domek był niewielki i w całości zbudowany z pali, które gdzie niegdzie
nosiły ślady „próchnicy”. Z zewnątrz otaczał go niewielki płotek, który na
pewno nie mógłby stanowić swoistej obrony przed natrętami.
Kiedy podeszłam
bliżej, dostrzegłam w oknach zawieszone nie tylko firanki, ale też przeróżne wisiory.
Wzdłuż kamiennej drogi posadzone były przeróżne zioła, które bynajmniej nie
kojarzyły mi się z uroczym ogródkiem babci. Nadal nie dowierzałam w bujdy o
magii, ale będąc w tym miejscu byłam w stanie uwierzyć dosłownie we wszystko.
Zanim zdążyłam stanąć
na podeście i zapukać, drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym piskiem. W progu
powitała mnie starsza kobieta o długich, siwych włosach i wyraźnych
zmarszczkach. Jej szarobłękitne oczy wlepione były we mnie, jak gdyby pytała,
„czego chcesz?”. Nie wiedziałam czy zostać, czy zwiać póki mam jeszcze szanse. Ostatecznie
przełknęłam ślinę i spojrzałam w bok, w poszukiwaniu Tylera. Chłopak nie
pojawił się, a mi na myśl raz jeszcze przyszła ucieczka.
-Pani jest
wiedźmą? – Zadałam jedno z najgłupszych pytań.
-Tak, moje dziecko
– jej przemiły głos aż mnie zaskoczył. Otworzyłam szeroko oczy i mimowolnie się
uśmiechnęłam.
-Ja i mój
przyjaciel potrzebujemy pani pomocy – powiedziałam.
-Wejdź –
przepuściła mnie, po czym dodała - nie przestrasz się Pazurka – wskazała na
czarne kocisko, które przeciągało się leniwie na sofie.
-Chodzi o pewien
rytuał. Powiedziano nam, że może pani go odprawić – zaczęłam, wchodząc za
kobietą do niewielkiego, przestronnego saloniku.
-Prawda to, jestem
najstarszą wiedźmą z mego rodu, – przyznała – jestem potężna.
-Chodzi o rytuał Przejścia
– pomoże nam pani?
-Miałabym
wprowadzić dusze do ciała?
-Tak, mój
przyjaciel słabnie – mówiąc to, tuż obok mnie pojawił się Tyler.
-A, więc jednak,
widzisz duchy? – Spytała zaciekawiona.
-Tak, niestety –
mruknęłam, choć to jednak mnie zastanowiło – może mogłaby pani coś na to
poradzić?
-Przykro mi –
dotknęła mojej dłoni – ten dar pozostanie już z tobą, ale możesz nauczyć się go
kontrolować.
-Co ma pani na
myśli?
-Można to w pewien
sposób wyłączać. Odrobina wprawy, a duchy przestaną cie nękać, oczywiście na
tyle ile im sama zezwolisz – uśmiechnęła się pogodnie.
-A, co z rytuałem?
– Spytałam, próbując nieco ochłonąć. Nie spodobało mi się to, co powiedziała
staruszka, choć faktycznie nieco podniosła mnie na duchu. Jadąc tu miałam
nadzieje, że uda mi się wrócić do świata żywych. Jednak perspektywa
kontrolowania... Jak ona to określiła? Mojego daru... Też nie jest taka zła, a
właściwie jest lepsza, niż możliwość popadnięcia w obłęd.
-Pomogę wam dzieci
– przeniosła wzrok na miejsce, gdzie siedział Tyler. – Wyczuwam jego obecność –
wyjaśniła, dostrzegając moją minę.
-Leży w śpiączce w
szpitalu, mam nadzieje, że to nie jest żaden problem? – Odparłam, przypominając
sobie o matce chłopaka.
-Musisz tylko
pamiętać o tym, by nikt nam nie przeszkodził – powiedziała – bądź dobrej myśli
Scarlett.
-Nie
przedstawiałam się pani – szepnęłam nieco przestraszona. Byłam tu i słyszałam,
co mówiła, a jednak odczuwałam niepokój. Magia to coś więcej niż duchu i nie
chciałam zbytnio się angażować.
-Duchy o tobie
szepcą, choć nie sądziłam, że będziesz aż tak silna – przyznała – jesteś
wyjątkowa, pamiętaj o tym. Ufaj tylko tym, którzy na to zasłużyli.
Tym, jakże miłym
akcentem, zakończyłyśmy rozmowę. Nie wiedziałam jak zareagować, ale byłam nieco
oszołomiona. Nie wiem, czy to zapach tych wszystkich kadzideł, czy słowa babki.
Jeśli tak dalej pójdzie, to naprawdę wyląduje w psychiatryku i nawet Tyler mi
nie pomoże...
~*~
Woń alkoholu
mieszała się z zapachem palonego cygara. Obłoki dymu kołowały tuż pod sufitem,
szukając ujścia z pomieszczenia. Przewracał kolejną kartkę, wczytując się w
treść starej księgi. Był etnologiem, ale posiadał swoje tajemnice, o których
wiedzieli nieliczni. Był dobrym aktorem. Potrafił wzbudzić zaufanie. Ale budził
też lęk. Miał w sobie coś, co postronne osoby mogły uznać za obłęd w oczach. Uważał,
że dzięki temu zyska coś, o czym marzył od lat. Nieśmiertelność.
Jednak to nie było
takie proste. Najpierw musiał odnaleźć kogoś, dzięki komu posiądzie moc. Długo
czekał. Długo szał. Aż w reszcie, niespodziewanie, ktoś taki sam go znalazł.
Teraz musiał jedynie zachęcić Ją do współpracy. Nie powinno być to trudne,
gorzej będzie z odnalezieniem najważniejszego elementu układanki. Choć mając
Ją, mógł prosić o pomoc siły, które normalnie robiłyby wszystko, aby go unikać.
Kiedyś taki nie
był. Miał plany, miał przyszłość przed sobą. Miał miłość, którą stracił. Utrata
jej, spowodowała, że jego umysłem zawładnęła chęć zemsty. Nic tak nie pobudza
ludzkiej wyobraźni, ludzkiego wnętrza, jak zemsta. Przekonał się o tym.
Spodobało mu się to. Jednak staje się coraz starszy. Coraz słabszy. Nie chce za
kilka lat skończyć na wózku, czy przywiązany do łóżka. Jeszcze nie skończył
tego, co zaczął.
Ale teraz ma
szanse wypełnić każdą obietnicę, którą złożył samemu sobie.
~*~
Tyler szedł obok
mnie, w ciszy zastanawiając się zapewne, jak zamierzam odciągnąć jego matkę od
ciała. Sama nie wiedziałam jak chce to zrobić. Ta kobieta mnie nienawidziła i
wcale jej się nie dziwię. Z Mary umówiłyśmy się, że dam jej znać, jak tylko
ciało Tylera będzie same. Pani Ackles spędzała z nim niemal większość swojego
wolnego czasu, a miała go ostatnio chyba aż za dużo. A gdyby tak po prostu
odprawić rytuał nocą? Szpital jest szczerzony, ma monitoring, ale ktoś taki jak
Fay powinna sobie poradzić. No i najważniejsze mama Ty’a nie wezwie policji na
sam mój widok.
-Wiem, co zrobimy
– odezwałam się pełna entuzjazmu.
-Słucham – odparł
wyraźnie zamyślony.
-A będziesz mnie
faktycznie słuchał, czy może tylko kiwniesz potakująco głową? Bo jeśli to
drugie to może od razu przejdę do realizacji pomysłu.
-Co? – Spojrzał na
mnie nieobecnym wzrokiem.
-Właśnie o tym
mówię – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i przyjrzałam się mu - nawiasem
mówiąc, musiałam wyglądać jak idiotka, stojąc po środku drogi i gapiąc się w
niewidoczny punkt przed sobą.
-Przepraszam, ale
coś nie daje mi spokoju – mruknął, – Dlaczego jesteś wyjątkowa?
-Nie zabrzmiało to
zbyt uprzejmie – podsumowałam.
-Nie, mówię
poważnie. Jesteś wyjątkowa – ściągnęłam brwi, nie wiedząc, o co mu właściwie
chodzi i co mam o tym sądzić, ale za nim się odezwałam, on kontynuował, – ale
dlaczego jesteś wyjątkowa ze względu na swój dziwny dar. Podobno nie jest to
takie rzadkie.
-A, bo ja wiem –
wzruszyłam ramionami – to tylko gadanie staruszki, czym ty się przejmujesz?
-Ta staruszka jest
potężną wiedźmą i raczej wie, co mówi – zauważył.
-Czyli co?
-Wydaje mi się, że
tu chodzi o coś innego, tym bardziej, że masz ufać tylko tym, którzy na to
zasłużyli.
-Czytaj tobie? –
Zaśmiałam się.
Nie wiem, co
chciałam osiągnąć, ale na pewno nie chciałam dłużej myśleć o słowach staruszki.
Może tego nie pokazywałam, ale obawiałam się coraz bardziej tego, co mnie
jeszcze czeka.
-Jeśli sądzisz, że
możesz mi ufać – wyszczerzył się w głupawym uśmiechu – Mówiąc poważnie, uważaj
na siebie, Sky.
-Na razie to
musimy pomóc tobie, a ja jakoś sobie poradzę. Nauczę się wyłączać te cholerstwo
i wrócę do szkoły, to jest mój plan – ruszyłam dalej.
Ackles jakąś
chwile stał w miejscu. Wyglądał jakby wahał się przed zrobieniem kroku.
Naprawdę przejął się słowami staruszki. Może ja je zbyt bagatelizuje? Może
faktycznie, powinnam na siebie uważać? Nie wiem, kto miałby mi zagrozić i w
jakim celu, jednak reakcja Tylera zaczynała mnie niepokoić.
Jak miałam
sprawić, abym bez problemu mogła spędzić noc w szpitalu? Musiałam trochę
nakłamać. Wróciłam do doktora Morgana i oznajmiłam, że źle się poczułam tuż po
wypisie. Przyjął mnie natychmiast, nawet dostałam tą samą sale. Jedynym minusem
był fakt, że moja matka wparowała do szpitala jak szalona, omal drzwi nie
wyważając. Wiedziałam, że będzie wściekła, ale jej troska była chyba jeszcze
gorsza. Przejęła się tą całą sytuacja. Gdyby wiedziała, że to blef, miałabym
przechlapane.
Po północy, kiedy
obchód się skończyć, a moi rodzice wrócili do domu, wymknęłam się na korytarz.
Szłam powoli, starając się ominąć, jak najciszej potrafię, pokój pielęgniarek,
które pochrapywały w środku. Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. I kto
by pomyślał, że większym wyzwaniem będzie dla mnie to jak powiadomię Mary? Ona
nawet telefonu nie miała. Podała mi jakąś kartkę z łacińskim zdaniem i kazała
wymówić to, jak będę już w sali Tylera.
On miał nie lada
uciechę, widząc jak łamie sobie język. Myślałam, że jak tak dalej pójdzie, to
wszystko szlak trafi. W końcu wielmożny pan zdecydował się mi pomóc. Brunet z
łaciną miał styczność, więc czytał zdanie, które ja potem powtórzyłam;
- Ego autem vos hortor. Ad materia. Stare per Me.
Światło
zamigotało kilkukrotnie, a chwile później obok mnie pojawiła się Mary Fay.
Drgnęłam nerwowo, bo mówiąc szczerze inaczej to sobie wyobrażałam – nie ta
dosłownie. Staruszka posłała mi promienny uśmiech, a następnie podeszła bliżej
łóżka. Pochyliła się nad ciałem Tylera, który z dość dziwną miną przyglądał się
temu z boku. Gdyby nie okoliczności, cała ta scena wyglądałaby komicznie.
Mary
wyjęła ze swojej torby dwie świeczki i ustawiła je na obu stolikach, po lewej i
prawej stronie łóżka. Pstryknęła palcami, a płomień buchnął. Wywarło to na mnie
wrażenie, dlatego z zaciekawieniem wpatrywałam się w poczynania kobiety. Była
pochłonięta „pracą” i zastanawiałam się, jakby zareagowała, gdyby w sali
pojawił się lekarz. Najwyraźniej dla niej nie było rzeczy niemożliwych.
Na
białą pościel, którą chłopak był przykryty, wysypała zawartość niewielkiej
sakiewki. Drobne ziarenka ziół ułożyły się w kształt pentagramu, co było dla
mnie dość zaskakujące, bo owy znak zawsze kojarzył mi się z satanistami. Szeptała
coś do siebie w niezrozumiałym dla nas języku. Tyler był wyraźnie
zniecierpliwiony, ja zaś z otwartą buzią podchodziłam coraz bliżej, chcąc
widzieć jak najwięcej.
W
pewnym momencie, w sali zabłysło jasnobłękitne światło, a Ackles po prostu
znikł, by sekundę później znów pojawić się obok łóżka. Jego twarz przepełniona
była bólem, a w oczach malował się strach. Chyba nie tego chciałam. Nie
chciałam żeby cierpiał.
-Co
się dzieje? – Jęknęłam, jednak kobieta nie odpowiedziała.
Wciąż
mamrotała zaklęcie. Ackles stał, co jakiś czas niknąc, jakby jego połączenie z
ciałem urywało się. Aparatura, do której był podpięty wariowała, i byłam pewna,
że za chwile wpadną tu pielęgniarki. Mary
była niewzruszona. Zapewne to nie był jej pierwszy raz.
Kolejny
błysk, niczym błysk fleszy. Płomień świec uniósł się jeszcze wyżej, aby zaraz
zgasnąć. Spojrzałam na Tylera, jednak jego już nie było. Staruszka zrobiła
kilka kroków w bok i wlepiła we mnie błękitne oczy.
-Co
się stało? – Wydusiłam z siebie, na co Fay uśmiechnęła się raz jeszcze.
-Lepiej
wracaj na sale. A z chłopakiem wszystko dobrze.
-Będzie
pamiętał? – Podeszłam do jego łóżka i spojrzałam na jego spokojna twarz. Teraz
spał. Tak, po prostu.
-Jeśli
tego chciał, to będzie – zaakcentowała słowo chciał – Do zobaczenia Scarlett i pamiętaj,
co ci mówiłam...
*nie znam łaciny,
ale tłumacząc to na polski powinno brzmieć „Wzywam cie, pojaw się, Stań obok
mnie.”
Po pierwsze gratuluję zdanego prawka :D No, w niezłym miejscu mieszka ta wiedźma :D Hahaha ale pojechała na wstępie. O pięknie niezły dar do końca życia. Matko, że ona jeszcze faktycznie nie wylądowała w psychiatryku, tyle rewelacji na raz. O a ten tajemniczy ktoś, to kto? Te opowiadanie robi się z każdą częścią coraz ciekawsze. Pani Ackles :D O rajciu hehehe mamuśka nadchodzi :D Ale ona da sobie radę. Zawału bym dostała, gdyby ktoś tak się obok mnie nagle pojawił. Właśnie co się dzieje? Mam nadzieję, że będzie pamiętał o tym wszystkim. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję :)
UsuńNo ja pewnie na jej miejscu sama siebie uznałabym za wariatkę ;)
Ha, jesteś kolejną osobą, która mnie o to pyta, a to jest dobry znak, to znaczy, że możecie być zaskoczeniu jak się wszystko wyda :D
Haha Musiałam zmienić wcześniejsze nazwisko Tylera, bo nawet ja miałam problem żeby je poprawnie napisać, a tak chociaż raz nie mam problemu haha
Następny rozdział też jest gotowy i pojawi się za dwa tygodnie :D
Przepraszam za moje opóźnienia. Zdecydowanie powinnam pojawić się tu wcześniej! Chociaż gdyby nie obowiązki, które ostatnimi czasy mnie pochłonęły na pewno zobaczyłabyś pod tym rozdziałem mój ślad trochę szybciej. Pomijając to... Gratuluje zdanego prawka!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Był genialny! Prawdą jest, że trochę zmylił mnie ten tekst, który zapisałaś w trzeciej osobie i jakoś tak nie jestem przyzwyczajona do tego, że opowiadania mają oba te rodzaje narracji, ale postaram się przyzwyczaić. Poza tym Tyler w końcu się przebudzi! Widzę, że wbrew pierwszym podejrzeniom jednak nie było z tym tak wielu trudności. Wystarczyło odwiedzić wiedźmę i z powrotem wkręcić się na pobyt w szpitalu, co jak widać dla Sky okazało się łatwizną. Jednak dałaś parę nowych rzeczy do przemyślenia, które mogą nieźle poprowadzić akcje. Na przykład ta wyjątkowość dziewczyny... Chciałabym wiedzieć już o co chodzi, ale niech zgadnę: Na to będę musiała cierpliwie poczekać? Przyznaje, że to nie będzie łatwe, ale postaram się. Zresztą zaczęła mnie nagle bardziej zastanawiać postać chłopaka. Skąd on ma takie znajomości i tyle wie o paranormalnych rzeczach? W końcu nikt w tym obeznany(taka o to Sky) nie przejmował by się tak słowami tej naszej wiedźmowej staruchy. W tym wszystkim musi być coś więcej, tylko co? Będę czekać na ciąg dalszy! Pozdrawiam:)
Wszystko rozumiem :)
UsuńI dziękuje ;D
Kiedyś już próbowałam pisać w obu narracjach, teraz skusiłam się to powtórzyć, żeby było ciekawiej. Te narracje w 3 osobie nie będą w każdym rozdziale, wiec mam nadzieje, że nie będzie tak źle :)
No w sekrecie powiem, że szykuje kilka rzeczy, które mogą całkiem fajnie rozkręcić akcje... a przynajmniej mam taką nadzieje ;) Fakt poczekać musisz, ale wcale nie tak długo :) mam napisane trzy rozdziały, ale już w następnym kilka spraw może wyjaśnić o co mi chodziło :) No co do Tylera masz racje. Wie więcej niż przeciętny chłopak w jego wieku, ale dlaczego dowiesz się też niebawem ;)
Ah, i zapraszam tez na http://dotyk-szeptu.blogspot.com/ żeby ci nie zaśmiecać bloga ;D