poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 5 - Jesteś wyjątkowa.






Dziś z okazji mojego zdanego prawka (tak, tak w końcu i dzięki Bogu ^^), dodaje rozdział przed terminem :D



Od tej części postanowiłam pisać to opowiadanie w dwóch osobach to znaczy w pierwszej oraz trzeciej :) Mam nadzieje, że nie zepsuje tym całego klimatu opowiadania, ale uznałam, że tak będzie ciekawiej :)



~*~



Nie spodziewałam się klimatu iście z „Jasia i Małgosi”, dlatego dosłownie stanęłam jak wryta, gdy zza ściany gęstego lasu wyłoniła się stara chata. Myślałam, że miejsca jak te są w dzisiejszych czasach rzadkością, a w zasadzie, że już się ich nie spotyka. Domek był niewielki i w całości zbudowany z pali, które gdzie niegdzie nosiły ślady „próchnicy”. Z zewnątrz otaczał go niewielki płotek, który na pewno nie mógłby stanowić swoistej obrony przed natrętami.

Kiedy podeszłam bliżej, dostrzegłam w oknach zawieszone nie tylko firanki, ale też przeróżne wisiory. Wzdłuż kamiennej drogi posadzone były przeróżne zioła, które bynajmniej nie kojarzyły mi się z uroczym ogródkiem babci. Nadal nie dowierzałam w bujdy o magii, ale będąc w tym miejscu byłam w stanie uwierzyć dosłownie we wszystko.

Zanim zdążyłam stanąć na podeście i zapukać, drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym piskiem. W progu powitała mnie starsza kobieta o długich, siwych włosach i wyraźnych zmarszczkach. Jej szarobłękitne oczy wlepione były we mnie, jak gdyby pytała, „czego chcesz?”. Nie wiedziałam czy zostać, czy zwiać póki mam jeszcze szanse. Ostatecznie przełknęłam ślinę i spojrzałam w bok, w poszukiwaniu Tylera. Chłopak nie pojawił się, a mi na myśl raz jeszcze przyszła ucieczka.

-Pani jest wiedźmą? – Zadałam jedno z najgłupszych pytań.

-Tak, moje dziecko – jej przemiły głos aż mnie zaskoczył. Otworzyłam szeroko oczy i mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Ja i mój przyjaciel potrzebujemy pani pomocy – powiedziałam.

-Wejdź – przepuściła mnie, po czym dodała - nie przestrasz się Pazurka – wskazała na czarne kocisko, które przeciągało się leniwie na sofie.

-Chodzi o pewien rytuał. Powiedziano nam, że może pani go odprawić – zaczęłam, wchodząc za kobietą do niewielkiego, przestronnego saloniku.

-Prawda to, jestem najstarszą wiedźmą z mego rodu, – przyznała – jestem potężna.

-Chodzi o rytuał Przejścia – pomoże nam pani?

-Miałabym wprowadzić dusze do ciała?

-Tak, mój przyjaciel słabnie – mówiąc to, tuż obok mnie pojawił się Tyler.

-A, więc jednak, widzisz duchy? – Spytała zaciekawiona.

-Tak, niestety – mruknęłam, choć to jednak mnie zastanowiło – może mogłaby pani coś na to poradzić?

-Przykro mi – dotknęła mojej dłoni – ten dar pozostanie już z tobą, ale możesz nauczyć się go kontrolować.

-Co ma pani na myśli?

-Można to w pewien sposób wyłączać. Odrobina wprawy, a duchy przestaną cie nękać, oczywiście na tyle ile im sama zezwolisz – uśmiechnęła się pogodnie.

-A, co z rytuałem? – Spytałam, próbując nieco ochłonąć. Nie spodobało mi się to, co powiedziała staruszka, choć faktycznie nieco podniosła mnie na duchu. Jadąc tu miałam nadzieje, że uda mi się wrócić do świata żywych. Jednak perspektywa kontrolowania... Jak ona to określiła? Mojego daru... Też nie jest taka zła, a właściwie jest lepsza, niż możliwość popadnięcia w obłęd.

-Pomogę wam dzieci – przeniosła wzrok na miejsce, gdzie siedział Tyler. – Wyczuwam jego obecność – wyjaśniła, dostrzegając moją minę.

-Leży w śpiączce w szpitalu, mam nadzieje, że to nie jest żaden problem? – Odparłam, przypominając sobie o matce chłopaka.

-Musisz tylko pamiętać o tym, by nikt nam nie przeszkodził – powiedziała – bądź dobrej myśli Scarlett.

-Nie przedstawiałam się pani – szepnęłam nieco przestraszona. Byłam tu i słyszałam, co mówiła, a jednak odczuwałam niepokój. Magia to coś więcej niż duchu i nie chciałam zbytnio się angażować.

-Duchy o tobie szepcą, choć nie sądziłam, że będziesz aż tak silna – przyznała – jesteś wyjątkowa, pamiętaj o tym. Ufaj tylko tym, którzy na to zasłużyli.

Tym, jakże miłym akcentem, zakończyłyśmy rozmowę. Nie wiedziałam jak zareagować, ale byłam nieco oszołomiona. Nie wiem, czy to zapach tych wszystkich kadzideł, czy słowa babki. Jeśli tak dalej pójdzie, to naprawdę wyląduje w psychiatryku i nawet Tyler mi nie pomoże...



~*~



Woń alkoholu mieszała się z zapachem palonego cygara. Obłoki dymu kołowały tuż pod sufitem, szukając ujścia z pomieszczenia. Przewracał kolejną kartkę, wczytując się w treść starej księgi. Był etnologiem, ale posiadał swoje tajemnice, o których wiedzieli nieliczni. Był dobrym aktorem. Potrafił wzbudzić zaufanie. Ale budził też lęk. Miał w sobie coś, co postronne osoby mogły uznać za obłęd w oczach. Uważał, że dzięki temu zyska coś, o czym marzył od lat. Nieśmiertelność.

Jednak to nie było takie proste. Najpierw musiał odnaleźć kogoś, dzięki komu posiądzie moc. Długo czekał. Długo szał. Aż w reszcie, niespodziewanie, ktoś taki sam go znalazł. Teraz musiał jedynie zachęcić Ją do współpracy. Nie powinno być to trudne, gorzej będzie z odnalezieniem najważniejszego elementu układanki. Choć mając Ją, mógł prosić o pomoc siły, które normalnie robiłyby wszystko, aby go unikać.

Kiedyś taki nie był. Miał plany, miał przyszłość przed sobą. Miał miłość, którą stracił. Utrata jej, spowodowała, że jego umysłem zawładnęła chęć zemsty. Nic tak nie pobudza ludzkiej wyobraźni, ludzkiego wnętrza, jak zemsta. Przekonał się o tym. Spodobało mu się to. Jednak staje się coraz starszy. Coraz słabszy. Nie chce za kilka lat skończyć na wózku, czy przywiązany do łóżka. Jeszcze nie skończył tego, co zaczął.

Ale teraz ma szanse wypełnić każdą obietnicę, którą złożył samemu sobie.



~*~



Tyler szedł obok mnie, w ciszy zastanawiając się zapewne, jak zamierzam odciągnąć jego matkę od ciała. Sama nie wiedziałam jak chce to zrobić. Ta kobieta mnie nienawidziła i wcale jej się nie dziwię. Z Mary umówiłyśmy się, że dam jej znać, jak tylko ciało Tylera będzie same. Pani Ackles spędzała z nim niemal większość swojego wolnego czasu, a miała go ostatnio chyba aż za dużo. A gdyby tak po prostu odprawić rytuał nocą? Szpital jest szczerzony, ma monitoring, ale ktoś taki jak Fay powinna sobie poradzić. No i najważniejsze mama Ty’a nie wezwie policji na sam mój widok.

-Wiem, co zrobimy – odezwałam się pełna entuzjazmu.

-Słucham – odparł wyraźnie zamyślony.

-A będziesz mnie faktycznie słuchał, czy może tylko kiwniesz potakująco głową? Bo jeśli to drugie to może od razu przejdę do realizacji pomysłu.

-Co? – Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.

-Właśnie o tym mówię – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i przyjrzałam się mu - nawiasem mówiąc, musiałam wyglądać jak idiotka, stojąc po środku drogi i gapiąc się w niewidoczny punkt przed sobą.

-Przepraszam, ale coś nie daje mi spokoju – mruknął, – Dlaczego jesteś wyjątkowa?

-Nie zabrzmiało to zbyt uprzejmie – podsumowałam.

-Nie, mówię poważnie. Jesteś wyjątkowa – ściągnęłam brwi, nie wiedząc, o co mu właściwie chodzi i co mam o tym sądzić, ale za nim się odezwałam, on kontynuował, – ale dlaczego jesteś wyjątkowa ze względu na swój dziwny dar. Podobno nie jest to takie rzadkie.

-A, bo ja wiem – wzruszyłam ramionami – to tylko gadanie staruszki, czym ty się przejmujesz?

-Ta staruszka jest potężną wiedźmą i raczej wie, co mówi – zauważył.

-Czyli co?

-Wydaje mi się, że tu chodzi o coś innego, tym bardziej, że masz ufać tylko tym, którzy na to zasłużyli.

-Czytaj tobie? – Zaśmiałam się.

Nie wiem, co chciałam osiągnąć, ale na pewno nie chciałam dłużej myśleć o słowach staruszki. Może tego nie pokazywałam, ale obawiałam się coraz bardziej tego, co mnie jeszcze czeka.

-Jeśli sądzisz, że możesz mi ufać – wyszczerzył się w głupawym uśmiechu – Mówiąc poważnie, uważaj na siebie, Sky.

-Na razie to musimy pomóc tobie, a ja jakoś sobie poradzę. Nauczę się wyłączać te cholerstwo i wrócę do szkoły, to jest mój plan – ruszyłam dalej.

Ackles jakąś chwile stał w miejscu. Wyglądał jakby wahał się przed zrobieniem kroku. Naprawdę przejął się słowami staruszki. Może ja je zbyt bagatelizuje? Może faktycznie, powinnam na siebie uważać? Nie wiem, kto miałby mi zagrozić i w jakim celu, jednak reakcja Tylera zaczynała mnie niepokoić.





Jak miałam sprawić, abym bez problemu mogła spędzić noc w szpitalu? Musiałam trochę nakłamać. Wróciłam do doktora Morgana i oznajmiłam, że źle się poczułam tuż po wypisie. Przyjął mnie natychmiast, nawet dostałam tą samą sale. Jedynym minusem był fakt, że moja matka wparowała do szpitala jak szalona, omal drzwi nie wyważając. Wiedziałam, że będzie wściekła, ale jej troska była chyba jeszcze gorsza. Przejęła się tą całą sytuacja. Gdyby wiedziała, że to blef, miałabym przechlapane.

Po północy, kiedy obchód się skończyć, a moi rodzice wrócili do domu, wymknęłam się na korytarz. Szłam powoli, starając się ominąć, jak najciszej potrafię, pokój pielęgniarek, które pochrapywały w środku. Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. I kto by pomyślał, że większym wyzwaniem będzie dla mnie to jak powiadomię Mary? Ona nawet telefonu nie miała. Podała mi jakąś kartkę z łacińskim zdaniem i kazała wymówić to, jak będę już w sali Tylera.

On miał nie lada uciechę, widząc jak łamie sobie język. Myślałam, że jak tak dalej pójdzie, to wszystko szlak trafi. W końcu wielmożny pan zdecydował się mi pomóc. Brunet z łaciną miał styczność, więc czytał zdanie, które ja potem powtórzyłam;

- Ego autem vos hortor. Ad materia. Stare per Me.

Światło zamigotało kilkukrotnie, a chwile później obok mnie pojawiła się Mary Fay. Drgnęłam nerwowo, bo mówiąc szczerze inaczej to sobie wyobrażałam – nie ta dosłownie. Staruszka posłała mi promienny uśmiech, a następnie podeszła bliżej łóżka. Pochyliła się nad ciałem Tylera, który z dość dziwną miną przyglądał się temu z boku. Gdyby nie okoliczności, cała ta scena wyglądałaby komicznie.

Mary wyjęła ze swojej torby dwie świeczki i ustawiła je na obu stolikach, po lewej i prawej stronie łóżka. Pstryknęła palcami, a płomień buchnął. Wywarło to na mnie wrażenie, dlatego z zaciekawieniem wpatrywałam się w poczynania kobiety. Była pochłonięta „pracą” i zastanawiałam się, jakby zareagowała, gdyby w sali pojawił się lekarz. Najwyraźniej dla niej nie było rzeczy niemożliwych.

Na białą pościel, którą chłopak był przykryty, wysypała zawartość niewielkiej sakiewki. Drobne ziarenka ziół ułożyły się w kształt pentagramu, co było dla mnie dość zaskakujące, bo owy znak zawsze kojarzył mi się z satanistami. Szeptała coś do siebie w niezrozumiałym dla nas języku. Tyler był wyraźnie zniecierpliwiony, ja zaś z otwartą buzią podchodziłam coraz bliżej, chcąc widzieć jak najwięcej.

W pewnym momencie, w sali zabłysło jasnobłękitne światło, a Ackles po prostu znikł, by sekundę później znów pojawić się obok łóżka. Jego twarz przepełniona była bólem, a w oczach malował się strach. Chyba nie tego chciałam. Nie chciałam żeby cierpiał.

-Co się dzieje? – Jęknęłam, jednak kobieta nie odpowiedziała.

Wciąż mamrotała zaklęcie. Ackles stał, co jakiś czas niknąc, jakby jego połączenie z ciałem urywało się. Aparatura, do której był podpięty wariowała, i byłam pewna, że za chwile wpadną tu pielęgniarki.  Mary była niewzruszona. Zapewne to nie był jej pierwszy raz.

Kolejny błysk, niczym błysk fleszy. Płomień świec uniósł się jeszcze wyżej, aby zaraz zgasnąć. Spojrzałam na Tylera, jednak jego już nie było. Staruszka zrobiła kilka kroków w bok i wlepiła we mnie błękitne oczy.

-Co się stało? – Wydusiłam z siebie, na co Fay uśmiechnęła się raz jeszcze.

-Lepiej wracaj na sale. A z chłopakiem wszystko dobrze.

-Będzie pamiętał? – Podeszłam do jego łóżka i spojrzałam na jego spokojna twarz. Teraz spał. Tak, po prostu.

-Jeśli tego chciał, to będzie – zaakcentowała słowo chciał – Do zobaczenia Scarlett i pamiętaj, co ci mówiłam...





*nie znam łaciny, ale tłumacząc to na polski powinno brzmieć „Wzywam cie, pojaw się, Stań obok mnie.”




4 komentarze:

  1. Po pierwsze gratuluję zdanego prawka :D No, w niezłym miejscu mieszka ta wiedźma :D Hahaha ale pojechała na wstępie. O pięknie niezły dar do końca życia. Matko, że ona jeszcze faktycznie nie wylądowała w psychiatryku, tyle rewelacji na raz. O a ten tajemniczy ktoś, to kto? Te opowiadanie robi się z każdą częścią coraz ciekawsze. Pani Ackles :D O rajciu hehehe mamuśka nadchodzi :D Ale ona da sobie radę. Zawału bym dostała, gdyby ktoś tak się obok mnie nagle pojawił. Właśnie co się dzieje? Mam nadzieję, że będzie pamiętał o tym wszystkim. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :)
      No ja pewnie na jej miejscu sama siebie uznałabym za wariatkę ;)
      Ha, jesteś kolejną osobą, która mnie o to pyta, a to jest dobry znak, to znaczy, że możecie być zaskoczeniu jak się wszystko wyda :D
      Haha Musiałam zmienić wcześniejsze nazwisko Tylera, bo nawet ja miałam problem żeby je poprawnie napisać, a tak chociaż raz nie mam problemu haha
      Następny rozdział też jest gotowy i pojawi się za dwa tygodnie :D

      Usuń
  2. Przepraszam za moje opóźnienia. Zdecydowanie powinnam pojawić się tu wcześniej! Chociaż gdyby nie obowiązki, które ostatnimi czasy mnie pochłonęły na pewno zobaczyłabyś pod tym rozdziałem mój ślad trochę szybciej. Pomijając to... Gratuluje zdanego prawka!
    Co do rozdziału. Był genialny! Prawdą jest, że trochę zmylił mnie ten tekst, który zapisałaś w trzeciej osobie i jakoś tak nie jestem przyzwyczajona do tego, że opowiadania mają oba te rodzaje narracji, ale postaram się przyzwyczaić. Poza tym Tyler w końcu się przebudzi! Widzę, że wbrew pierwszym podejrzeniom jednak nie było z tym tak wielu trudności. Wystarczyło odwiedzić wiedźmę i z powrotem wkręcić się na pobyt w szpitalu, co jak widać dla Sky okazało się łatwizną. Jednak dałaś parę nowych rzeczy do przemyślenia, które mogą nieźle poprowadzić akcje. Na przykład ta wyjątkowość dziewczyny... Chciałabym wiedzieć już o co chodzi, ale niech zgadnę: Na to będę musiała cierpliwie poczekać? Przyznaje, że to nie będzie łatwe, ale postaram się. Zresztą zaczęła mnie nagle bardziej zastanawiać postać chłopaka. Skąd on ma takie znajomości i tyle wie o paranormalnych rzeczach? W końcu nikt w tym obeznany(taka o to Sky) nie przejmował by się tak słowami tej naszej wiedźmowej staruchy. W tym wszystkim musi być coś więcej, tylko co? Będę czekać na ciąg dalszy! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko rozumiem :)
      I dziękuje ;D
      Kiedyś już próbowałam pisać w obu narracjach, teraz skusiłam się to powtórzyć, żeby było ciekawiej. Te narracje w 3 osobie nie będą w każdym rozdziale, wiec mam nadzieje, że nie będzie tak źle :)
      No w sekrecie powiem, że szykuje kilka rzeczy, które mogą całkiem fajnie rozkręcić akcje... a przynajmniej mam taką nadzieje ;) Fakt poczekać musisz, ale wcale nie tak długo :) mam napisane trzy rozdziały, ale już w następnym kilka spraw może wyjaśnić o co mi chodziło :) No co do Tylera masz racje. Wie więcej niż przeciętny chłopak w jego wieku, ale dlaczego dowiesz się też niebawem ;)
      Ah, i zapraszam tez na http://dotyk-szeptu.blogspot.com/ żeby ci nie zaśmiecać bloga ;D

      Usuń