Jego twarz
wykrzywiła się w przerażającym grymasie. Gwałtownie odchylił głowę do tyłu i
zawył, niczym wilk. Wrzask, który z siebie wydobył, słyszany był jedynie przeze
mnie, dlatego omal nie upadłam na kolana, zakrywając uszy dłońmi. Chwile
później poczułam, jak ktoś próbuje mnie podnieść, a kiedy podniosłam głowę do
góry zobaczyłam jedynie Alice i Marie. W ich oczach widziałam przerażenie, więc
wnioskowałam z tego, że moje zachowanie musiało wyglądać, jak jakiś dziwny
atak. Oddychałam ciężko, próbując się uspokoić. Rozejrzałam się nerwowo, ale
prócz zdumionych twarzy, nie dostrzegłam żadnego ducha.
-Sky? – Brunetka
przyjrzała mi się uważnie, a ja tylko przełknęłam głośno ślinę.
Ktoś podał mi
szklankę z zimną wodą. Wypiłam całą jej zawartość, niemal jednym łykiem.
Usiadłam na moment na barowym krześle i przetarłam twarz dłońmi. Jeśli tak ma
wyglądać, większość moich spotkań z duchami, to muszę nauczyć się kontroli nad
tym przeklętym darem. Nie mogłam się skupić na tym, co przyjaciółki do mnie mówiły.
Z natłoku słów, które krążyły wokół mnie, wyłapałam tylko „czy wszystko gra?”.
Nie, nie grało. Nie mogłam pozwolić, aby coś takiego się powtórzyło.
-Wrócę do domu,
nie czuje się najlepiej – powiedziałam ochryple.
-Odwiozę cie –
zaoferował Lucas, jeden z barmanów, a zarazem przyjaciel mojego brata.
-Nie, poradzę
sobie – uśmiechnęłam się blado i zsunęłam z dość wysokiego krzesła.
-Tylko uważaj –
poprosiła Alice.
Wyszłam z Gold i
przystanęłam na moment przed budynkiem. Wahałam się, którą drogę powinnam wybrać,
ale zanim się zdecydowałam, przed wejście podjechało czarne audi. Fakt,
unikałam go. Ale teraz dziękowałam Bogu, że nie musiałam zetknąć się z
blondynem z parku.
-Nie wyglądasz jak
ktoś, kto się dobrze bawi – skwitował, gdy wślizgnęłam się na miejsce pasażera.
-Bo tak nie jest.
– Skrzywiłam się – Właśnie, zostałam ogłuszona przez ducha, który mógłby grać
główną rolę w jakimś japońskim horrorze.
-Może jest więcej
plusów? Zaczniesz pisać scenariusze hitów kinowych – zaśmiał się.
-A potem mnie
zamkną. Będziesz mnie odwiedzał w psychiatryku?
-Wykiwałaś mnie,
co w zasadzie rozumiem, choć jestem wściekły, – spojrzał na mnie spode łba – a
matka tam na nas czeka od dwóch godzin. Dla nas obojga będzie lepiej, jak w
końcu się z nią spotkasz.
-Chyba masz racje
– przyznałam niechętnie.
-I na przyszłość,
nie rób tego więcej – warknął.
Jego zdenerwowanie
wyraźnie udzieliło się również i mi. Przygryzłam dolną wargę, powstrzymując się
od komentarza. Z naszej dwójki, to ja miałam przechlapane, a on nie wiedzieć,
czemu, uczepił się mnie. Mógł znów wyjechać, ale nie. Został tu, a ja, choć pragnęłam,
aby o wszystkim pamiętał, teraz tego żałuje...
Pani Ackles
siedziała w salonie, trzymając w dłoni lampkę czerwonego wina. Wsłuchiwała się
w odgłosy naszych kroków i dopiero, gdy podeszliśmy bliżej, zerknęła na nas zza
ramienia. Była wyraźnie zirytowana naszym spóźnieniem, ale mój strój nie uszedł
jej uwadze i od razu postanowiła to skomentować.
-Ładna sukienka. –
Mruknęła – Siadajcie.
-Chciała pani ze
mną rozmawiać – odparłam nie zwracając uwagi na słowa kobiety.
-Owszem –
westchnęła pretensjonalnie.
Sięgnęła po Księgę
Umarłych, którą poznałam wczorajszego wieczora, i o której raczej chciałam
zapomnieć. Przekartkowała kilka stron i zatrzymała się na tej, gdzie znajdował
się rysunek.
-Pani ją potrafi
przeczytać? – Spytałam, przypominając sobie słowa Tylera.
-Nie, ale jest
kilka podań, które wskazują, gdzie i czego mam szukać... Jak już Wybranka się
pojawi, oczywiście – spojrzała na mnie oczekująco, po czym podała księgę, – co
tu pisze?
-Ehm... – Odchrząknęłam
i przyjrzałam się szkicowi.
Było to drzewo
dębu. Duże, dostojne o potężnym pniu i rozłożystych gałęziach. Najgrubszy konar
zdawał się owijać pień, a na jego korze widniało wyryte słowo „Wybranka”. Tuż pod rysunkiem w kilku słowach opisane było
przeznaczenie nieszczęsnej wybranki – w tym wypadku moje.
-Gdy serce przestanie
bić, poczuje siły krzyk. Znów powróci ta, która ma uratować nas. Przeprowadzi
przez złote bramy, wypełni obietnice i przeznaczenie, które na jej ramiona
składamy...
-Doskonale – pani
Ackles spojrzała na syna, potem na mnie – Pewnie wiesz, że ten... Dar, jest z
twoja rodziną od wieków.
-Właściwie to nie
– mruknęłam niechętnie.
-W takim razie
porozmawiaj z matką, nie mam ani ochoty, ani czasu na tłumaczenie ci tego
wszystkiego. – Machnęła lekceważąco
dłonią, po czym kontynuowała. - Musisz skupić się na księdze. Przeczytasz ją i
zinterpretujesz. Potem porozmawiamy i postaramy się znaleźć ostatnią księgę i
złoty sztylet.
-Proszę mi coś
wyjaśnić. Jestem Wybranką, podobno szukaną przez wieki... A co z Eleonor? Moją
praprababką.
-Powiedzmy, że
była wyciszona. Była Wybranką tak jak ty, i pokładali w niej ogromne nadzieje,
ale nie mogła odczytać Księgi.
-Dlaczego? –
Dopytywałam ciekawa.
-Bo nie uwierzyła
i było już za późno. Odpychała to od siebie, a kiedy doszło do dnia sądu, nie
mogła się bronić. Dlatego tak ważne jest, aby się spieszyć. Dusze wiedzą, że
jesteś, ale im dłużej czekasz, tym bardziej one są zniecierpliwione... Dlatego
teraz weź się do roboty.
-Nie podoba mi się
to, jak pani się do mnie zwraca. Rozumiem, że pani za mną nie przepada za to,
co zrobiłam Tylerowi, ale proszę mi wybaczyć, nie jestem kimś, kim można
dyrygować. – Podniosłam się z miejsca i spojrzałam z wyrzutem na bruneta.
-Moja droga, tym
razem nie masz nic do powiedzenia, – upiła spory łyk wina – tu nie chodzi o
twoje widzi mi się. Twoim zadaniem jest tylko i wyłącznie, przeprowadzenie dusz
przez bramę.
Pokręciłam z
niedowierzaniem głową. Odłożyłam księgę na szklany stolik i najzwyczajniej w
świecie, wyszłam. Na dołączenie do mnie Tylera nie musiałam długo czekać. Po za
tym, gdy już zatrzasnęłam drzwi, słyszałam jak wszczął kłótnie z matką. Nie
powiem, było to na swój sposób urocze, ale z drugiej strony, to jego matka i
było mi zwyczajnie głupio, że znów to ja jestem temu winna.
-Moja matka sądzi,
że twoje przeznaczenie i twoje zadanie to jedyne, o czym powinnaś myśleć. –
Powiedział, próbując jakoś wytłumaczyć zachowanie matki.
-Nie obraź się,
ale ona raczej już taka jest. Tobie też mówiła, co masz robić, dlatego
wyjechałeś. – Zauważyłam, na co chłopak kiwnął nieznacznie głową.
-Po prostu myślę,
że ona może ci pomóc.
-Na razie nawet
nie wiem, co muszę zrobić żeby to się skończyło – westchnęłam – posłuchaj,
wrócę do domu i ochłonę.
-Scarlett, wydaje
mi się, że dla twojego bezpieczeństwa, powinnaś jej zaufać, chociaż ten jeden
raz.
-Nie rozumiem, o
co ci chodzi – przyznałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Od dziesięcioleci
dusze nie przeszły przez bramy. Każda zwłoka rozdrażnia je jeszcze bardziej. Są
jak tykająca bomba, czy Szklana Pułapka. Normalnie pewnie też bym ją olał, ale
tym razem ma dość sensowne argumenty, niestety.
-No dobrze –
westchnęłam zrezygnowana i wyminęłam go, wracając do środka.
Kobieta wciąż
siedziała na skórzanej sofie. Przeglądała Księgę Umarłych i kompletnie olała
fakt, że właśnie zmieniłam zdanie. Rzuciła na mnie okiem, po czym z wymuszonym
uśmiechem na ustach jęknęła krótkie „przepraszam”.
-Proszę mi
wszystko wyjaśnić – powiedziałam, ignorując przeprosiny, które i tak nie były
szczere, więc się nie liczyły.
-Musisz odnaleźć
drugą część Księgi, ale co najważniejsze złoty sztylet. Twoja krew po
odprawieniu rytuału będzie kluczem do bram...
-Moja krew!?
-Nie dramatyzuj.
Wystarczy kropla – wzruszyła ramionami, a ja wciąż gapiłam się tępym wzrokiem w
brunetkę, która jak gdyby nigdy nic zaciągnęła się papierosem.
-Świetnie.
Omal się nie
rozpłakałam. Nie z przerażenia, a z wściekłości. Byłam wściekła na to całe
cholerne przeznaczenie. Byłam wściekła na Acklesów. Byłam wściekła... Bo nie
mogłam się już cofnąć...
~*~
Westchnęła cicho i
pogłaskała czarnego kocura, który pochrapywał na jej kolanach. W powietrzu
unosił się zapach licznych mieszanek ziół i kadzideł. Stare księgi ułożone były
w zgrabny stosik, a słoiczki z bliżej nieokreśloną zawartością, stały na
zakurzonej półce. Nad łukiem wejściowym zawieszony był wisior, który swym
kształtem przypominał łapacza snów. Gdzie nie spojrzeć ustawione zostały białe
świecie, których płomień to wzbijał się, to nikł przy każdym ruchu powietrza.
Przesunęła
pomarszczonym palcem po pożółkłej kartce. Doskonale wyczuwała wyżłobienia
zrobione kaczym piórem. Czarny atrament gdzieniegdzie rozmazywał się ze starości,
co uniemożliwiało odczytanie zwoju. Niepokoiło ją to. Obiecała najlepszej
przyjaciółce strzec rodzinę Stone, dlatego wszelkie zło omijało ich dom. Teraz
jednak musi poradzić sobie z czymś silniejszym – nieświadomością. Tylko ten
skrawek papieru mógł rozbudzić moce Scarlett, jednak nie mogąc go odczytać, nie
może jej pomóc...
Delikatny powiew
wiatru rozkołysał liczne wisiory, których brzdęk zbudził kocisko. Przeciągnął
się leniwie i zerknął w stronę płonącego kominka. Tuż obok paleniska stała
blondynka w białej sukni. Dłonie miała splecione, a wzrok wbity w staruszkę.
Podeszła bliżej, niemal unosząc się nad posadzką. Jej obecność była wyczuwalna
tylko, dlatego, że sama tego chciała. Celowo ukazała się Mary, bowiem tylko ona
może naprowadzić Scarlett na właściwe tory.
-Witaj Eleonoro –
powiedziała wiedźma, unosząc wzrok na zjawę.
-Zapewne wiesz,
dlaczego przychodzę.
-Chodzi o twoją
wnuczkę, wiem – przytaknęła kobieta.
-Dziękuje ci z
całego serca za pomoc, jednak musisz zrobić coś jeszcze. Scarlett nie może
popełnić mojego błędu. Dusze się niecierpliwią i ja ich długo nie utrzymam z
dala od niej.
-Jest z twojej
krwi, trudno będzie ją przekonać, – stwierdziła staruszka – sama długo
zaprzeczałaś i odpychałaś swój dar.
-Dlatego teraz
jestem duchem. Chciałabym żebyś pomogła jej... Zaakceptować i poznać swoje
umiejętności na tyle, aby mogła nad nimi panować. Wiesz doskonale, że w tej
formie jest bezbronna.
-Obiecałam ci
opiekę nad nimi i od lat nie złamałam tej obietnicy. Mój czas też się kończy,
obie musimy pamiętać, że zwlekanie działa dla nas destrukcyjnie. Jednak zwój –
wskazała na skrawek papieru – jest wyniszczony...
-Stefan i ja
wierzymy w ciebie, pomóż nam ocalić naszą rodzinę. – Blondynka uśmiechnęła się,
jednak szybko spochmurniała. – Jeśli Scarlett nie uda się przeprowadzić dusz,
wszyscy zginął. Duchy posiądą jej moc, która zniszczy to miasto razem z
bramą...
W tym rozdziale pojawiło się tyle zagadek i tajemnic, że aż nie wiem, co mam napisać. Kurcze, miałam nadzieję na porządną dawkę odpowiedzi od pani Ackles, ale ona tylko podwoiła moje pytania. Brama? Sztylet? Druga księga? Rytuał? O tyle o ile już wiem o co mniej-więcej chodzi z bramą i mogę podejrzewać, do czego ma posłużyć sztylet, tak wciąż chodzi mi po głowie ta druga księga. Gdzie Sky ją odnajdzie?
OdpowiedzUsuńSama końcówka również bardzo intrygująca. Dar Sky może przynieść więcej szkód niż pożytku, jeżeli dziewczyna nie będzie z nim postępować roztropnie. Ciekawe, co mogą jej zrobić te zniecierpliwione dusze? Wystraszyć jak ten chłopak z parku. Tyle pytań, ugh. I teraz znowu muszę czekać na rozdział, żeby pewnie znowu zamiast odpowiedzi dostać masę pytań :c Ale taki urok tego opowiadania i mi nie pozostaje nic innego, jak to docenić i niecierpliwie czekać na nowość :)
Pozdrawiam serdecznie!
Przed Wami jeszcze dość ciekawy (mam nadzieje ;D) motyw. A druga księga jest bliżej niż się Wam wydaje, no ale nie mogę tego zdradzić tak szybko :D
UsuńJest coraz, ale to coraz bardziej ciekawie. Z jednej strony wydaje mi się, że jakieś zagadki mi tu wyjaśniasz, ale to, jak w każdej kolejnej pokazują się nowe, powoduje, że nie wiem, czy aby na pewno tak jest. Jednego to jestem zdecydowanie pewna... W tym opowiadaniu tajemnica goni tajemnice, zastanawia mnie wszystko, co się w nim dzieje, począwszy od daru Sky po zachowanie matki Tylera, a także te pojawienie się prababki dziewczyny. Nie ma co nieźle mnie to wszystko intryguje. Jednak za nic nie zazdroszczę bohaterce. Nie chciałabym mieć na karku tylu dusz, ile ja może na raz zacząć prześladować przez kolejne zwlekanie z niesieniem dla nich pomocy. W sumie sama zapewne nie byłabym lepsza, bo nie należę do cierpliwych osób, ale nawet nie chcę sobie wyobrażać, co czeka Sky jeśli nie weźmie na serio swojego przeznaczenia. Zdecydowanie będę czekać na więcej! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, ale jednocześnie czuje, że teraz muszę utrzymać ten klimat ;) Mam nadzieje, że następne rozdział spodobają Ci się :D Fakt, też nie chciałabym być na miejscu Sky (wiem z doświadczenia mojej kuzynki, że widzenie duchów to nic przyjemnego. Widziała jednego i to cholernie upierdliwego, który polazł za nią do pracy i straszył współpracowników, w domu po nocach ją przyduszał, aż biedna musiała uciekać z dzieckiem do rodziców, a księża z Częstochowy rozkładali ręce, dopiero zwykła msza poskutkowała. Jednym słowem, dopóki coś takiego nie dzieje się tuż obok, my to bagatelizujemy. A nawiasem jeszcze mówiąc, jej historia też mnie nieco skusiła do pisania tego opowiadania, ale w pewnym momencie słysząc jej opowieści aż miałam ciarki i przez to chwilę nic nie pisałam ;) Ale już nie ględzę :D ) W zasadzie też fakt. Gdybym była duchem i czekałabym tak długo na ratunek, to też byłabym chyba jedną z tych mściwych.
UsuńKathy
Teraz to nie zazdroszczę również twojej kuzynce, a nie jedynie Sky. Zdecydowanie nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu! Od samego przeczytania tego, co mi tu napisałaś mnie też przeszły ciarki i coś czuje, że z jeszcze większym zaciekawieniem i dogłębnością będę czytać nowe rozdziały u ciebie:)
UsuńHah a no, wiesz od tej chwili ja śpię zakryta po sam czubek głowy ;) A grozy doda fakt, że ta kuzynka mieszka na przeciw głównego cmentarza w moim mieście, ale ten duch to akurat była zmarła dziewczyna - niewidoma, która mieszkała w mieszkaniu, które kupili. Ja to już nigdy z duchów się nabijać nie będę, bo co jak co, ale w to jestem w stanie uwierzyć. A takie historie są świetnym wątkiem w opowiadaniach ;)
UsuńDo najprzyjemniejszych to z pewnością nie należało. Jej kumpelki to pewnie miały miny. No i proszę ten to zawsze wie kiedy i gdzie się pojawić. Nie ma to jak spotkanie z mamusią :D Ale on ma mamuśkę. Co za babsztyl. I dobrze, że się postawił. Ale ona ma przekichane z tą jego rodzinką. Rytuał, sztylet, księga co raz ciekawiej widzę. Mam nadzieję, że Tyler jej pomoże, bo go lubię. Końcówka tajemnicza. Rany te opowiadanie mnie wciąga, co raz bardziej. Czekam oczywiście na kolejną część. Pozdrawiam i jednocześnie informuję, że na losy-lowcow pojawiła się kolejna notka. zapraszam
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie i mam nadzieje, że następne części czegoś nie schrzanią ;) Niestety ja do Ciebie wpadnę dopiero w weekend, bo cały ten tydzień mam egzaminy i to dzień po dniu, ja już mam dosłownie dość, a powinnam jeszcze pracę zacząć pisać...
Usuń