piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 8 - Pamiętaj, że to twoje przeznaczenie.





Przed wejściem do szkoły natknęłam się na Alice, która czekała na mnie od dobrych kilku minut. Była ciekawa, czy plotki, które krążą o mnie są prawdziwe. Moja przyjaciółka nie miała pojęcia o tym, co się dzieje i szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty jej tego tłumaczyć. Ale ona była uparta. Jak tylko wysiadłam z samochodu Tylera, niemal podbiegła do mnie, chwytając pod ramię i ciągnąć w stronę budynku.
-To prawda? – Zaświergotała, a ja nie bardzo rozumiejąc, o co jej chodzi, uniosłam pytająco brew, – Że wy dwoje? To takie słodkie!
-Al, spokojnie – zatrzymałam się raptownie i spojrzałam na nią pobłażliwie – nic między nami nie ma. Przyjaźnimy się.
-Odwiózł cie do szkoły, jesteście widywani razem na mieście... – Wyliczała – to musi coś znaczyć! Jestem twoją przyjaciółką i...
-Szkoda, że przypomniałaś sobie o tym tak późno – mruknęłam, ruszając dalej.
Brunetka dalej tam stała, zastanawiając się zapewne, o co mi chodziło. Nie chciałam jej wypominać tego, że nawet raz do mnie nie zajrzała, ale to podsumowanie samo pchało się na język. Owszem, była moją przyjaciółką, którą traktowałam jak siostrę, ale poczułam się urażona, gdy przez cały mój pobyt w szpitalu nawet nie zadzwoniła. Ciekawe, jaką ona ma wymówkę?
-Scarlett! – Dogoniła mnie i zmusiła do zatrzymania.
Spojrzałam na nią wyczekująco i dopiero wtedy w końcu to z siebie wydusiła.
-Naprawdę mi przykro! – Przytuliła mnie, po czym kontynuowała – Czułam się winna i było mi tak cholernie głupio.
-Już w porządku – odparłam, uśmiechając się odrobinę.
-Przepraszam – powtórzyła.
-Przecież mówię, że rozumiem i nawet mam pomysł. Dawno nigdzie nie wychodziłyśmy, może pójdziemy wieczorem do Gold? O niczym tak nie marze, jak o chwili zapomnienia o tym całym... Cyrku.
-Jesteś pewna? – Spytała wyraźnie zaskoczona moją propozycją.
-Tak. Potrzebuje odetchnąć, a dziś jest impreza tematyczna*.
Dlaczego to proponowałam? W zasadzie był tylko jeden powód. Nie miałam ochoty spotykać się dziś z panią Ackles. Już ułożyłam sobie plan, który zamierzałam wdrążyć w życie nim skończy się ostatnia lekcja. Tyler już zorientował się, do której miałam zajęcia, więc postanowiłam zwiać godzinę wcześniej. Wieczorem spotkam się z Alice, a Tyler nawet nie pomyśli, żeby szukać mnie w barze... Przynajmniej mam taką nadzieje.
-W takim razie chętnie – posłała mi promienny uśmiech.
-A teraz chodźmy, Collins jest nazbyt punktualny – pociągnęłam ją za sobą i chwile później zniknęłyśmy w tłumie.

Dzień w szkole minął zaskakująco szybko... Pomijając test, którym pan Collins postanowił nas „poczęstować” na samym wstępie. Ale za to potem było już tylko lepiej, choć i tak nie obyło się bez wścibskich spojrzeń osób, które rozsiali plotkę o mnie i Tylerze. Miałam się tym nie przejmować, dlatego próbowałam zachować spokój i ignorować głupie pytania
Przed piętnastą, tak jak to sobie obiecałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam, tłumacząc się tym, że mam wizytę kontrolną. Oczywiście, nikt tego nie sprawdza, więc miałam pole do popisu. Dojście do domu miało mi zająć półgodziny i wolałam się pospieszyć. Ostatnią rzeczą, o jakiej teraz marzyłam, to spotkanie Tylera. Unikałam go. To jest pewne. Szkoda tylko, że do niego to nie dociera.
Kiedy wróciłam do domu, od razu wbiegłam po schodach, zaszywając się w swoim pokoju. Miałam tu spokojnie spędzić popołudnie, a wieczorem wyjść na spotkanie w Gold. Najwyraźniej mój plan od samego początku skazany był na porażkę. Kiedy wpadłam do pokoju, pod oknem zauważyłam młodą kobietę ubraną w białą suknie, która na myśl przywodziła czasy wojny secesyjnej. Miała jasne, długie włosy, które falowały wraz z każdym ruchem. Jej szarobłękitne oczy wlepione były w fotografie, które stały na nocnym stoliku. Pierwszy raz widziałam ducha... Tak starego, jakkolwiek głupio to brzmi.
-Ehm, nie przeszkadzam ci? – Spytałam ironicznie, i dopiero wtedy blondynka spojrzała na mnie.
-Witaj Scarlett – uśmiechnęła się promiennie, a jej uśmiech przywiódł mi na myśl moją matkę. Miałam wrażenie, jakbym skądś ją znała, ale trudno było mi trafnie ocenić skąd.
-Kim jesteś? – Spytałam, odkładając torbę na łóżko.
-Nazywam się Eleonor – odparła łagodnie – Długo kazałaś na siebie czekać – zaśmiała się.
-Nie wiem, o co wam wszystkim chodzi. – Jęknęłam, po czym dodałam – Przykro mi, ale ci nie pomogę. Nie chce tego daru i powtarzam to od tygodni.
-Nie wyprzesz się go, dziecko. Sama próbowałam, za późno dotarło do mnie, że to przeznaczenie. Duchy się niecierpliwiły, a teraz sama jestem jedną z nich. Jednak dziś przychodzę tu, aby ci pomóc. Twoja matka i babka nie odziedziczyły daru, choć wiedzą, że jest z naszą rodziną od wieków...
-Chwila – przerwałam jej, ściągając brwi – Naszą rodziną? O czym ty w ogóle mówisz?
-Jestem twoją praprababką – odparła od tak – musisz wiedzieć, że na twoich barkach spoczywa obowiązek.
-Nie chce go! – Warknęłam – Nikt nie pytał mnie o zdanie! Ja jestem zwykłą nastolatką, która na dodatek omal nie zabiła człowieka!
-Silny wstrząs pobudza dar. Twoja siła jest wyjątkowa i wielu chce ją posiąść. – W ogóle nie zwracała uwagi na to, co do niej mówię – Musisz przyjąć swoje przeznaczenie, od tego zależy nasze życie. Tylko pamiętaj Scarlett, są ludzie, którzy pragnął twojej mocy.
Zanim zdążyłam zaprzeczyć tym bredniom, ona po prostu zniknęła. Zostałam sama, wpatrując się pustym wzrokiem w miejsce, gdzie przed chwilą stała Eleonor. Miałam mieszane uczucia. Wciąż pamiętałam, co mówiła Mary Fay, a przestroga mojej prababki, wcale nie sprawiała, że czułam się lepiej. Jednego byłam pewna. Musiałam dowiedzieć się czegoś więcej o blondynce i o mojej rodzinie...

~*~

Przeczesała ciemne pasma grubą szczotką, którą później odłożyła na toaletkę. Przetarła twarz wacikiem i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Zmarszczki wokół oczu pogłębiały się, choć codziennie korzystała z najlepszych kosmetyków. Jej włosy nie lśniły jak niegdyś, a skóra straciła zdrowy blask. Czas nie jest dla niej łaskawy. Biegnie przed siebie, pozostawiając jedynie przeszłość, o której wolałaby zapomnieć. Ostatnie wydarzenie, też nie sprawiały, że czuła się młodziej. Ba! To, do czego doszło, było ogromnym ciosem dla kobiety i wciąż nie potrafiła się odnaleźć. Pierwszy raz odczuwała wszechogarniający lęk, którego nie mogła się wyzbyć. Tylko on jest dla niej najważniejszy i jego śmierć, byłaby też końcem jej samej.
Westchnęła ciężko i wstała kierując się do salonu, gdzie zamierzała przejrzeć raz jeszcze Księgę Umarłych. Zawsze żałowała, że nie jest jej dane zgłębić tajemnice, które dusze w niej zawarły. Była kolejną w swoim rodzie. Jako strażniczka, miała odnaleźć Wybrankę. Starała się, choć mówiąc szczerze robiła to tylko ze względu na obietnice złożoną matce. A gdy wyszła za mąż, wręcz modliła się, aby dziecko, które w sobie nosi było chłopcem. Nie miała pewności, czy chłopcy tak samo jak dziewczynki, mogą zostać strażnikami, jednak tliła się w niej iskierka nadziei, że w końcu przerwie linie przeznaczenia, które końcem końców zawsze prowadzi do śmierci. Była szczęśliwa, gdy jej potomkiem okazał się Tylor...
-Zaraz przywiozę, Sky – z zamyśleń wyrwał ją głos syna.
Tyler zerknął na matkę z wyraźnym wyrzutem. Wczorajszego wieczora przeprowadzili długą rozmowę o tym, kim są. Był inny od przeciętnego nastolatka, zawsze interesował się wierzeniami różnych kultur, dlatego bez problemu przyjął do wiadomości to, że jego rodzina ma swoiste zadanie do wykonania. Miał jednak żal, bo rodzice ukrywali to przed nim przez dziewiętnaście lat i zawsze robili wszystko, aby miał jak najmniejszą styczność z wujkiem Gordonem, który mógłby mu wyjawić sekret. Gdy był dzieckiem nigdy nie rozumiał, o co im chodzi - w końcu był jego chrzestnym, co z pewnością wskazuje na to, że mu ufali...  A przynajmniej kiedyś tak było. Co się zmieniło? Tego wciąż nie wiedział, choć zaczął tracić zaufanie do rodziców i obawiał się, że nie uda im się go odzyskać.
-Synku, – kobieta odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła odrobinę – robiliśmy to dla ciebie. Nasi przodkowie ginęli, szukając Wybranki. Chciałam ci tego wszystkiego oszczędzić.
-Pieprzenie. – Warknął, po czym najzwyczajniej w świecie wyszedł.
Nie miał ochoty słuchać tłumaczeń matki, która i tak w ciąż nic nie pojmowała. Dla niej to wszytko było jasne. Tak miało być. Miał się nie wtrącać, stać z boku i być nieświadomym. A on czuł, że jest okłamywany i odtrącany. A gdy wspominał o wierzeniach, zawsze go zbywali. Najgorzej było wtedy, gdy mając osiem lat odnalazł stary talizman babki. Na pytanie, co to jest, otrzymał miesięczną karę. Dla dziecka coś, co jest niedostępne, zawsze jest najbardziej pociągające. Może i starali się sprowadzić go na ziemie, ale to, kim jest i tak odzywało się w nim każdego dnia.

~*~

Chociaż byłam wstrząśnięta pojawieniem się mojej... ehm, praprababki, postanowiłam trzymać się planu. Obiecałam Alice wybrać się na imprezę i nie chciałam jej zawieźć. Po za tym, potrzebowałam chwili wytchnienia! Nie mogłam wciąż myśleć o tym, że za każdym najbliższym zakrętem czeka mnie zderzenie z rzeczywistością.
To była impreza tematyczna, więc ubrałam czerwoną sukienkę w duże biały grochy. Włosy podkręciłam na lokówkę i dodałam również czerwoną wstęgę, która miała imitować opaskę. Delikatnym makijażem chciałam ukryć zmęczenie, ale niestety nie wyszło mi to za dobrze. Założyłam białe bolerko, niewielką kopertówkę i czarne szpilki, po czym wyszłam z domu, udając się prosto do baru. Nie chciałam ryzykować przypadkowego spotkania z Tylerem, więc uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie przejście przez park, nieopodal domu.
Czerwona kula na niebie zabarwiała biel obłoków, pełną paletą pomarańczy. Powoli kryła się za koronami gęsto posadzonych drzew, które kołysały się nieznacznie na wietrze. Przyspieszyłam kroku, próbując ignorował postacie, które przechadzały się alejkami parku. Było ich tu mnóstwo, jak gdyby wieki temu w tym miejscu rozpętało się piekło. Jedni ze sobą rozmawiali, drudzy w ciszy szli przed siebie, nie zwracając uwagi na to, że czas dla nich całkowicie się zatrzymał.
Trudno było udawać, że się ich nie widzi, tym bardziej, że młody chłopak spojrzał na mnie akurat w tym momencie, gdy ja nie mogłam się oprzeć i przystanęłam na moment, wpatrując się w parę stojącą na kładce. Jak tylko się ocknęłam i uzmysłowiłam sobie, że blondyn nie spuszcza mnie z oka, przyspieszyłam kroku, modląc się, aby mnie nie zatrzymał.
Kiedy wyszłam z parku, wystarczyło minąć przecznicę. Już z oddali słychać było muzykę, która płynęła z Gold. Imprezy w tym barze zawsze były najlepszą rozrywką w mieście. Uczniowie spędzali wolny czas albo tu, albo na polanie, gdzie organizowali własne zabawy. Wbrew pozorom, Broken Hills nie było tak nudnym miasteczkiem i tętniło życiem, zwłaszcza za sprawą moich rówieśników, którzy miewali bardzo błyskotliwe pomysły na urozmaicenie sobie wolnego czasu. 
Dotarłam na miejsce i pchnęłam drzwi. W środku trwała potańcówka, jak to na lata siedemdziesiąte przystało. Z głośników wydobywał się jeden z utworów Johna Lennona, a kelnerzy sprawnie mijali tańczące osoby. W tłumie odnalazłam Alice i Marie, które wspólnie próbowały poderwać Jamesa Cartera i Davida Browna. Chłopcy byli w drużynie razem z moim bratem, więc znałam ich nieco lepiej niż moje przyjaciółki, które zachwycały się na sam ich widok. Byli przystojni, ale do odpowiednich to oni na pewno nie należeli.
Dostrzegając mnie, pomachały w moją stronę, a ja podeszłam bliżej. Dopiero wtedy, mijając duże lustro, zauważyłam blondyna z parku, który szedł za mną jak cień. Aż podskoczyłam wystraszona jego widokiem. Sądziłam, że został tam i... I po prostu nie musze się nim przejmować. Ale on bezwątpienia chciał mi coś przekazać. I przekazał, o tak!
-Musisz nam pomóc!... 

~*~
Ja uwielbiam te ich amerykańskie imprezy tematyczne, więc się nie zdziwcie, jak kilka tu się pojawi ;D

4 komentarze:

  1. Też lubię ich imprezy tematyczne, zwłaszcza że zawsze to jakieś urozmaicenie, a nie ciągle imprezy w tym samym stylu. Jednak trochę żałuję, że Scarlett zamiast poczekać na Tylera udała się na jedną z nich, bo bardzo mnie ciekawi, co ma jej jako Wybrance do powiedzenia jego matka. Ale z drugiej strony rozumiem główną bohaterkę - potrzebowała nieco oderwać się od sprawy z duchami, co ostatecznie wcale nie było jej dane, bo teraz okazuje się, że najpewniej zostanie wpakowana w kolejną sprawę pomocy im. Może faktycznie takie nagromadzenie dusz w tym parku rozegrała się jakaś rzeź, a teraz Scarlett będzie musiała wyjaśnić sprawę, kto za tym stał? Zapowiada się moc wrażeń :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz trochę takiego życia zwykłej nastolatki musiałam wprowadzić ;)
      I fakt, coś się tam wydarzyło, a może jest to miejsce specjalne... cóż dowiesz się niebawem ;)
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. A więc plotki o tym, że Tylor i Sky są prawdopodobnie razem już zaczęły się rozchodzić. Zaskakujące, jak ludzie są podatni na takie rzeczy, wszystko, aby urozmaicić sobie życie. W rzeczywistości ich stosunki są póki co, zupełnie inne i jak widać dziewczynie skutecznie udaje się uniknąć spotkania z matką nastolatka, choć nie tylko, bo unikanie samego chłopaka, też nie najgorzej jej idzie. Jestem ciekawa zresztą, jak on zareaguje, gdy zobaczy, że Sky nie ma w domu i czy uda mu się ją odnaleźć w klubie. Chociaż zdaje mi się, że ostatecznie nie w klubie, bo natrętnym duchom chyba uda się ją z niego wyciągnąć. W sumie nie jestem tego pewna, ale po słowach blondyna-ducha odniosłam takie wrażenie.
    Cóż rozdział świetny! Bardzo lubię tę historię i na pewno będę czekać na więcej... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie, tylko tyle ;) ALe wiesz, w każdej plotce jest ziarno prawdy...
      No ale spokojnie, rozmowa z matką Ty musi się odbyć, a Tyler jest wręcz upierdliwy czasami, więc znajdzie ją... albo ona jego ;)
      Kathy

      Usuń