niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 1 - knock knocking on heavens door...





Wpatrywał się beznamiętnie w ciało szczupłej blondynki. Nie docierały do niego słowa księdza. Miał wrażenie, że to stek bzdur, które nijak się mają do uczucia, które nim zawładnęło. Była wybranką, ale była też tą jedyną i nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. Nie zdołał jej ochronić i ten żal, który czuł do samego siebie, był nie do zniesienia. Zacisnął usta w wąską linie i przymknął powieki. Nie mógł już dłużej tego słuchać. Słów, które nie oddawały prawdziwości Scarlett. Słów, które zdawały się być wyrecytowaną formułką. Ona była inna; była wyjątkowa pod każdym względem i nikt nie mógłby zrozumieć, co stracił wraz z jej odejście.
Podszedł do trumny i dotknął chłodnej dłoni Sky. Potem odwrócił się i wyszedł, rzucając ostatnie spojrzenie Jeremyemu. Żałował. Żałował, że to nie on zabił Gordona. Sama myśl o mężczyźnie sprawiała, że miał ochotę rozszarpać go na strzępy. Gdyby tylko mógł...

*

Kiedy uchyliłam powieki zobaczyłam ogromną przestrzeń, która zdawała się nie mieć końca. Pod sufitem wisiały kryształowe żyrandole, a wielkie okna przepuszczały olbrzymią ilość promieni słonecznych. Na większości ze ścian znajdował się kremowy, bądź transparentny kamień, a marmurowa posadzka, choć przyjemnie chłodna, nie była szczytem wygody. Spróbowałam wstać i dopiero teraz zorientowałam się, że nic mnie nie boli, że nie czuje żadnego bólu. Spojrzał w dół, próbując doszukać się ran, albo chociaż krwistych plam, jednak moje ciało zdawało się być nienaruszone.
Pamiętałam każdą chwile. Pamiętałam jak Gordon zadaje mi cios. Pamiętałam jak pomogłam duszom, jak żegnam się z Tylerem i przede wszystkim, jak odchodzę. Zaczynałam panikować. Byłam teraz tu, w miejscu, które przypominało pałac, a wokół mnie nie było żywego ducha. Czy tak...
-Wygląda niebo? – Usłyszałam głos dochodzący z końca sali.
-Tak. – wydusiłam z siebie – Gdzie jestem?
-W niebie – odparł mężczyzna, po czym zbliżył się do mnie.
-Mówisz poważnie?
-Jestem archanioł Michał – przedstawił się, a ja najprawdopodobniej zzieleniałam.
-Ja... Przepraszam... Nie wiedziałam – jąkałam się. Byłam niemniej przerażona niż w dniu, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ducha.
-Nie szkodzi – uśmiechnął się, a w jego szarobłękitnych oczach zalśniły ogniki – Jesteś tu, nie bez powodu.
-Nie rozumiem – powiedziałam, przyglądając się jak mężczyzna podchodzi do płaskorzeźby. Musiałam przyznać, że jego czarny garnitur i ciemno granatowa koszula w połączeniu z kruczoczarnymi włosami sprawiały, iż miałam wrażenie, że przede mną nie stoi niebiański wysłannik, a niezwykle przystojny biznesmen.
-Każda z was trafia właśnie tu. To kryształowy pałac. Mieszkają tu wszystkie wybranki, strażnicy i my, archaniołowie – powiedział.
Wpatrywałam się jak mężczyzna krąży po pomieszczeniu. Był zadumany i bezwątpienia nad czymś intensywnie rozmyślał. Nie miałam śmiałości mu przerywać, choć tak wiele pytań krzątało się w mojej głowie. Westchnęłam cicho i przeniosłam wzrok w stronę okna. Podeszłam bliżej i wyjrzałam przez nie. Nieświadomie otworzyłam szerzej oczy, dostrzegając w oddali góry, zaś przed samym pałacem rozciągające się lasy i rzekę. U podnóża znajdowała się ogromna wioska, dosłownie wioska. Jasne budynki i otaczające je niewielkie ogródki, przywodziły na myśl Włochy, a całość przypominała mi krainę Rivendell z Władcy Pierścienia. Widok był zachwycający, a soczysta zieleń wyraźnie wpływała kojąco na moje nerwy, które jakby nie było wciąż mną targały.
-Pewnie chciałabyś poznać Eleonor.
Dźwięk imienia mojej prababki wyrwał mnie z zamyśleń. Bez namysłu podbiegłam do Michała i chwyciłam go za ramiona.
-Proszę!
Zaśmiał się, a chwile później do pomieszczenia weszło kilkoro osób.
-Zaprowadźcie ją do Eleonor.
-A moi rodzice? – Wydusiłam, przypominając sobie, że nie tylko ja zginęłam tego dnia.
-Oni mieszkają w wiosce, musisz być cierpliwa – odparł, po czym podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna i skinęła głowa, abym w końcu się ruszyła. Posłusznie za nią podreptałam, zostawiając Michała samego. Nie miałam pojęcia, dokąd idę, ale myśl, że spotkam Eleonor, i w końcu będziemy mogły normalnie porozmawiać, sprawiała, że nie mogłam się doczekać. Korytarz był długi, a wzdłuż niego znajdowało się kilkanaście pokoi, i choć byłam pewna, że to w jednym z nich mieszka moja prababka, to myliłam się, bowiem zeszłyśmy krętymi schodami piętro niżej. Przeszłyśmy jeszcze kilka metrów i wtedy rudowłosa wskazała prawidłowe drzwi. Niepewnie zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Ku mojemu zaskoczeniu pokój Eleonor był identyczny jak ten, który pamiętam z mojej dziwnej wycieczki w przeszłość.
-Scarlett – usłyszałam za sobą melodyjny głos. Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę, stojącą w progu. Uśmiechnęłam się, a babka odwzajemniła uśmiech i podeszła bliżej.
-Przepraszam – powiedziałam cicho.
-Za co? Przeprowadziłaś dusze.
-Ale nie żyje, rodzice też...
-To nie twoja wina. Zrobiłaś wszystko jak należy, a Gordon poniósł już karę.
-Jeremy został sam – dodałam, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie potrafiłam przejść do porządku dziennego po czymś takim. Zostawiłam na ziemi wszystko, co kochałam i trafiłam tu, do miejsca, które zdawało się być zwykłą bajką, a nie prawdziwym życiem.
-Oni sobie poradzą – powiedziała i przytuliła mnie.
-Ale ja nie poradzę sobie bez nich...


Rodzice mieli mieszkać nieopodal koryta rzeki, dlatego nim dotarliśmy pod niewielki domek, musieliśmy przejść alejkami prowadzącymi w głąb wioski. Życie płynęło tu zupełnie inaczej. Każdy był uśmiechnięty, nie było miejsca na złość, czy rozgoryczenie. Kamiennymi uliczkami przechadzały się pary, w parku bawiły się dzieci. Naprawdę, wszystko było tu tak... Idealne, że aż nierealne. Czułam się wręcz nieswojo. Przywykłam już do ziemskich hipokryzji, dlatego z pewnością potrzebowałam czasu, aby przywyknąć do czegoś tak odmiennego.
Nie miałam pojęcia, co powiedzieć mamie i tacie. Gdy dowiedzą się o mojej śmierci, będą zawiedzeni. Raczej nie myślałam o tym, że będą zdruzgotani faktem, że nie żyje, bardziej przejęłam się tym, że Jeremy został sam i na pewno uznają, że sobie nie poradzi. Miałam żal do siebie. Jak mogłam dopuścić do czegoś takiego? Owszem, dopięłam swego i zapewne, gdybym miała raz jeszcze podjąć takie decyzję, zrobiłabym to bez wahania, jednak na chłodny umysł nieco inaczej spoglądam na to, co zaszło.
Westchnęłam cicho i ruszyłam za babką. Po kilku chwilach dotarłyśmy pod dom rodziców. Przełknęłam ślinę, i niemal w tej samej chwili drzwi otworzyły się. W progu stała mama. Wpatrywała się we mnie, oczekując wyjaśnień. W głowie powtarzałam przepraszam, ale nic nie chciało przejść przez moje usta.
-Dlaczego? – Powiedziała.
-Nie zdążyłam... – odparłam, choć nie o to jej chodziło.
-Dlaczego się nie ratowałaś – sprostowała.
-Bo oni mnie potrzebowali – wyjaśniłam, a ona podeszła i przytuliła mnie mocno.
-Kochanie, jestem z ciebie dumna, ale to jeszcze nie twoja pora.
-Już za późno.
Dostrzegłam jak spogląda znacząco na Eleonor.
-Rozmawiałaś z archaniołem Michałem? – Spytała mama, na co ja kiwnęłam potakująco głową.
-Powiedział ci wszystko? – Tym razem to babka zadała pytanie.
-Nie rozumiem. Wyjaśnił tylko, dlaczego trafiłam do kryształowego pałacu – odparłam ściągając brwi.
-Typowe – prychnęła pod nosem blondynka.
-Możecie mi wyjaśnić, o co chodzi? – Mruknęłam zdezorientowana.
Może byłam naiwna, ale cicho wierzyłam w to, że jakimś cudem zdołam wrócić, i choć do tej pory odsuwałam od siebie myśl o Tylerze, teraz wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Nie potrafiłam pozbyć się wspomnień; jego dotyku, jego zapachu, jego głosu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo będzie mi go brakować. Jeśli istnieje, choć minimalna szansa na to, że ktoś tam na górze... No w tym wypadku nie na górze, ale jeśli ktoś się pomylił i jednak faktycznie powinnam wrócić, zrobię wszystko, aby tak się stało.
-Myślę, że niebawem wszystkiego się dowiesz – wyjaśniła pobieżnie Eleonor, po czym zwróciła się do mamy – Zostawię was.
-Dziękuje Eleonor za pomoc – mama uśmiechnęła się do babki, a potem przepuściła mnie w progu. Wnętrze domu niczym nie różniło się od naszego „ziemskiego”. Nawet klucze znajdowały się w tym samym miejscu. Prawdę mówiąc inaczej wyobrażałam sobie niebo, ale być może to wszystko miało ułatwić duszą przystosowanie się do nowego życia po śmierci.
Weszłam do salonu, gdzie zastałam ojca. Pochylał się nad stolikiem i przeglądał dzisiejszą gazetę… To chyba było jeszcze dziwniejsze, niemniej jednak pozostawiłam to bez komentarza, a jedynie podeszłam bliżej. Nawet na mnie nie zerknął. Poczułam się tak, jakby ktoś przyłożył mi w twarz. Był wściekły, widziałam to po jego zachowaniu, po jego napiętych mięśniach twarzy. Ogromna gula urosła w moim gardle. Chciałam coś powiedzieć, ale nic nie było odpowiednie. Mama dostrzegła napięcie między nami, więc wkroczyła do akcji i nieco trzepnęła ojca w ramię.
-Twoja córka zginęła, a ty siedzisz i czytasz te bzdety? – mruknęła.
-Z czego mam się cieszyć? Obie mnie okłamywałyście. A ona żeby było śmieszniej postanowiła przedwcześnie do nas dołączyć. – odparł, spoglądając na mnie wilkiem.
-Naprawdę myślisz, że tego chciałam? – wydusiłam.
-Jeśli nie, to zrób coś.
-Już za późno! Niby co mam zrobić!
-Porozmawiaj z tym gogusiem, Michałem – w tej samej chwili zagrzmiało niebo, a ojciec raptownie spoważniał.
-Ale co to da? Ja nie żyje – próbowałam wyciągnąć z nich więcej informacji, ale zdawali się nie zwracać uwagi na moje podchody.
-Córeczko, my nie jesteśmy upoważnieni do zdradzania ci niebiańskich tajemnic. Dowiesz się, gdy rada i archaniołowie uznają to za słuszne.
-Jakich tajemnic? Co ja do tego mam?
-Nie nalegaj, nawet tu obowiązują pewne zasady – mówiła mama.
-Dlaczego wciąż powtarzacie, że to nie mój czas? Jest jakiś sposób? Jeśli tak, powiedzcie mi.
-Myślę, że powinnaś już wracać – wtrącił się ojciec.
-Dokąd? – prychnęłam pod nosem.
-Do pałacu, tam jest twój dom.
-Ale ja chce zostać z wami – zaprotestowałam.
-Nie możesz. Jesteś lepsza od nas, jesteś kimś wyjątkowym i nam nie przystaje zadawać się z tobą. – odparła matka.
-Ty chyba żartujesz – zaśmiałam się – Mam gdzieś ich zasady. Jesteście moimi rodzicami!
-Scarlett wracaj do pałacu.
Przygryzłam dolną wargę i wyszłam napięcie, trzaskając drzwiami. Ludzie przechodzący alejką, zerknęli na mnie zdumieni, jednak miałam w głębokim poważaniu co o mnie myślą. Te wszystkie tajemnice działały na mnie jak płachta na byka. Jednak nie maiłam śmiałości wysuwać wniosków, że moja śmierć to mistyfikacji i komuś na niej zależało. To było niebo i powinnam była się cieszyć, że trafiłam tu, a nie do czyśćca.
Wróciłam do pałacu i już od progu przywitał mnie archanioł Michał. Uśmiechnął się i kazał ruszyć za sobą. Trafiliśmy do olbrzymiej sali, na środku której znajdował się okrągły stół i kilkanaście miejsc siedzących. Naprzeciw niego ustawiono dziesięć wyjątkowo wymyślnych krzeseł.
-Usiądź proszę, za kilka chwil pojawi się rada i pozostałe wybranki – powiedział.
-Rada?
-Tak, składająca się z archaniołów i najwyższych, to oni powołali do życia pierwsza Wybrankę – wyjaśnił, po czym wyszedł.
Rozejrzałam się raz jeszcze i uzmysłowiłam sobie, że krzeseł było zdumiewająco mało, biorąc pod uwagę fakt, że ja byłam tylko maleńkim elementem gry pod tytułem „zabij wybrankę”. Przełknęłam ślinę i usiadłam przy stole. Nie miałam pojęcia o co chodzi z tą radą, ani co mnie czeka, niemniej, trudno było mi odpędzić od siebie myśl, że być może niebawem dowiem się, o co chodzi z tymi cholernymi sekretami…

*

Rozdział krótki, co?
Ale to wstęp. Mam nadzieje, że pomysł przypadł Wam do gustu. Wiem, że macie już dość aniołów (zwłaszcza w moim wydaniu), ale tak jakoś wpadło mi to do głowy i nie mogłam się powstrzymać. Opis nieba, cóż zupełnie inny niż ten, który widzimy w SPN (choć motyw domów jest zbliżony).
Nie będę się rozpisywała, czekam tylko na wasze opinie :)

8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że na podstawie tych całych sekretów wyniknie, iż Sky wróci do żywych. Zdecydowanie nie pogniewałabym się na taki przebieg wydarzeń, tym bardziej, że ma ona dla kogo wracać. Wydaje mi się jednak, że jeśli już otrzyma tą szansę powrotu, to okaże się ona nadzwyczaj skomplikowana. W końcu nic nie przychodzi łatwo, ale to się jeszcze okaże. Poza tym muszę przyznać, że ciekawie przedstawiłaś niebo. Nie wiem jednak, czy aby na pewno chciałabym się w nim znaleźć... chociaż... Nad czym ja tu rozmyślam?! Nie mam w planach umierania, ale na pewno czekanie na następne rozdziały u ciebie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację ;) Ma możliwość powrotu, ale to wszystko nie jest takie proste.

      Usuń
  2. No i jestem również pod najnowszym rozdziałem ;) Szczerze napisawszy, po śmierci Sky myślałam, że będzie powracać na ziemię jako duch, ale dzięki temu rozdziałowi zmieniłam zdanie - dziewczyna najpewniej po prostu powróci do żywych, co na pewno ucieszy jej brata, Tylera, jak i ją samą. Ciekawe tylko, co będzie musiała zrobić, aby wrócić do żywych i dlaczego jej ten przywilej będzie przysługiwać, a na przykład jej rodzicom czy prababce nie? Zastanowiło mnie też nieco oschłe zachowanie rodziców względem córki. Ja rozumiem, że oni nie są zachwyceni jej śmiercią, ale mimo wszystko powinni chcieć się nią nacieszyć, a nie odsyłać do pałacu. W ogóle co to za zasada, że nie przystaje im się zadawać z własną córką, bo jest lepsza od nich? Mam nadzieję, że Sky zignoruje tę głupią regułę i jeszcze przyjdzie odwiedzić rodziców.
    Życzę mnóstwa weny i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma szanse wrócić, ale musi sporo przejść :) No jeszcze wiele jest przednią, nie skończyła swojego zadania ;)

      Usuń
  3. Cieszę się, że jednak kontynuujesz to opowiadanie, choć szkoda mi Sky. Lubiłam ją i tworzyła świetną parę z Tylerem. Ale coś mi się zdaje, że ona jeszcze kiedyś się pojawi. Niebo w twoim opisie prezentuje się naprawdę super. Sky niepotrzebnie się obwinia. Zrobiła wszystko co mogła. Ale reguły mają w tym Niebie. Nie dziwię się czemu się wściekła. Nie dziwię się czemu się wkurza, sama bym się wkurzyła, gdyby wszyscy coś przede mną ukrywali. Rada? To brzmi ciekawie. Nie mogę doczekać się kolejnej części. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no mam pomysł, choć od tygodnia nic nie napisałam sensownego ;P mam nadzieje, że wszystkie kolejne części się Wam spodobają :D mam kilka pomysłów, pytanie jak wyjdzie mi opisanie ich ;p

      Usuń
    2. Ja za to w tamtym tygodniu napisałam naprawdę sporo - chyba w jakiś sposób nadrabiałam stracony miesiąc :D No, ba - ja już przeczuwam, że się spodobają - cała historia jest super. :)

      Usuń
    3. Jedni sie zawieszają a inni się odwieszają, takie jest życie ;P ja w tym tygodniu to chyba w ogóle będę zawieszona ;D

      Usuń