Trzasnęłam
drzwiami i opadłam na łóżko. Łzy spływamy po moich policzkach, a ja w żaden
sposób nie mogłam ich zatrzymać. Byłam kompletnie rozbita. Nie chciałam i nie
potrafiłam przyjąć tego wszystkiego do wiadomości. Ile razy mam powtarzać, że
chce wrócić do dawnego życia? Czy tak trudno to zrozumieć? Myślałam, że już nic
mnie nie zaskoczy, ale to?! Wybranka? Jak ktoś może być tak głupim i powierzać
mi życie innych ludzi? To niedorzeczne.
Gapiłam się w
obraz pudrowych róż, które wisiały na przeciwnej ścianie mojego pokoju.
Liczyłam płatki kwiatów, próbując się uspokoić, choć i tak nie wychodziło mi to
za dobrze. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, które nieco wyrwało mnie z
rozmyślań. Podciągnęłam nogi pod brodę i otarłam łzy wierzchem dłoni. Chwile później
do pokoju wszedł Jeremy.
Przez moment
wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, ale końcem końców podszedł bliżej i
usiadł na brzegu mojego łóżka. Przyglądał mi się uważnie, a ja zaczynałam czuć
się niekomfortowo. Dawno nie byliśmy tak blisko siebie, a po moich ostatnich
przeżycia kompletnie się od siebie odsunęliśmy. Nie wiedziałam, o co mu może
chodzić.
-Przepraszam –
usłyszałam, co zbiło mnie z pantałyku.
-Ale, za co? –
Bąknęłam nadal ochrypniętym głosem.
-Ten twój
wypadek... – Zaczął, kładąc się obok i wbijając wzrok w sufit. Na pewno nie
chciał teraz patrzeć na mnie – to moja wina. Miałem mieć cie na oku, ale
wolałem pójść z Jess.
-To ja prowadziłam
i tylko z mojej winy Tyler zapadł w śpiączkę – nie chciałam żeby czuł się
winny, w końcu ja nie widziałam jego udziału w tym, co się stało.
-Wiecznie
powtarzałem, że będę cie pilnował i zawsze tak było. Nie wiem, co wstąpiło we
mnie tamtego wieczora. Chyba i ja przeholowałem z alkoholem. I przepraszam, ze
cie nie odwiedzałem, po prostu nie mogłem widzieć cie w takim stanie. Mięczak
ze mnie – zaśmiał się ponuro.
Dobrą chwile
zabrało mi ogarnięcie jego słów. Kiedy w końcu wszystko do mnie dotarło,
uśmiechnęłam się odrobinę i przytuliłam go. Brakowało mi brata i nie ważne, co
nim kierowało wtedy, teraz był ze mną. Jer pogładził mnie po włosach i znów
usiadł, wpatrując się we mnie świdrującym wzrokiem. Wiedziałam, o co zapyta,
ale nie miałam pojęcia, co mam mu odpowiedzieć. Przełknęłam ślinę i odwróciłam
wzrok.
-Co się stało? –
Spytał w końcu.
-Nic ważnego –
odparłam, bawiąc się obrączką Tylera, którą cały czas zapominam oddać.
-Ty i Tyler
Ackles?
Nie przepadał za Tylerem
- z resztą jak większość chłopaków z drużyny. Dlaczego? Bo Ty odszedł od nich i
postanowił wyjechać. Kiedy podjął taką decyzję, był najlepszym rozgrywającym i
poniekąd przez niego, zawalili mistrzostwa.
-Nie... Nie wiem –
ściągnęłam brwi i oblizałam spierzchnięte wargi.
-Pokłóciliście
się? – Wciąż nalegał. Czasami był tak uciążliwy!
-Nie, to nie jego
wina. Ja po prostu... Wszystko się zmieniło, rozumiesz? Już nigdy nie będę
dawną Scarlett i to mnie przeraża.
-To oczywiste, po
takich przeżyciach, trudno jest wrócić do dawnego życia – uśmiechnął się
pocieszająco. Nic nie rozumiał. Ale to może i lepiej? Wątpię, aby zrozumiał
cokolwiek z mojego bełkotu.
-Tak, masz racje –
odparłam.
-Jutro pojedziemy
razem, dobranoc – wyszedł, a ja westchnęłam ciężko i opadłam na poduszki,
zamykając powieki...
~*~
Siedział na
czarnej, skórzanej sofie, trzymając w dłoni kieliszek whisky. Miał gdzieś to,
że niedawno otarł się o śmierć. Miał gdzieś to, że wciąż nie czuje się na
siłach. Martwił się o Scarlett, choć nie chciał tego pokazać. Nie był typem
faceta, który okazuje swoje uczucia. Tyler, tłumił w sobie wszystkie emocje.
Trudno było do niego dotrzeć, zawsze grał twardziela. Często nawet bywał w tym
irytujący.
Księga Umarłych
jest jedną z dwóch części Ksiąg, które Wybranka musi posiadać, aby móc zbawić
dusze. Wiedział o tym, dlatego zależało mu na poznaniu prawdy. Prawdy o
legendzie. Dotąd sądził, że to bujda na resorach. Że jego matka po prostu
fascynuje się tym, bo jest to coś niesamowitego. Ludzi zawsze pociąga to, co
jest nieprawdopodobne – był pewien, że tak jest i tym razem. Teraz jednak, gdy
Scarlett odczytała część Księgi, zaczął podejrzewać, że rodzice ukrywają coś
przed nim i nie zamierzał słuchać ich wymówek.
-Tyler? – Do
salonu weszła matka wraz z ojcem. Stanęli w progu i przyjrzeli się synowi,
który w dalszym ciągu po prostu popijał alkohol.
-Scarlett potrafi
przeczytać twoja bajkę – powiedział w końcu.
-Pokazałeś jej
Księgę? – Spytała zdumiona, na co chłopak, jedynie kiwnął potakująco głową –
Jest Wybranką. To prawda.
-Prawda? –
Ściągnął brwi i zaciekawiony przekrzywił głowę, niczym labrador.
-Nie jestem tym
zachwycona, ale teraz przynajmniej wiemy, że legenda jest prawdziwa – zwróciła
się do męża.
-W jej rodzinie to
nic nadzwyczajnego – zauważył, odkładając kluczyki do swojego volvo na stolik.
-Tak, ale tylko
jej udało się to przeczytać. Nie podoba mi się fakt, że najpierw omal nie
zabiła naszego syna, jednak muszę przyznać, że może dzięki tej dziewczynie uda
nam się przeprowadzić dusze...
-Możesz wyjaśnić
mi, o czym ty mówisz? – Tyler przerwał jej, podchodząc bliżej i oczekując
wyjaśnień.
-Czekali na nią od
wieków, miałam im pomóc w odnalezieniu jej. Jestem strażniczką tych ksiąg. –
Odparła, zadzierając nieco głowę. Wyglądała przy tym tak, jak gdyby chciała
ukazać swoją wyższość. Najwyraźniej jego rodzina posiada bardzo wiele sekretów,
o których do tej pory niemiał pojęcia.
-Ta dziewucha musi
teraz robić to, co jej każe. Ah, i Tyler, proszę nie spotykaj się z nią. –
Rzuciła żakiet na sofę i zdjęła szpilki. – Po za tym, podziwiam cie, że
potrafisz z nią rozmawiać. Przez nią byłeś na skraju... Dobrze, że lekarze byli
kompetentni.
-Dla twojej
wiadomości pomogła mojej duszy wrócić do ciała. To nie było cudowne
wyzdrowienie. Powinnaś jej podziękować, chyba, że masz to w dupie. Co nie
byłoby niczym nadzwyczajnym. Po za tym, coś kiepska z ciebie strażniczka, skoro
nie masz drugiej księgi.
-Byłeś duchem? –
Wydusiła z siebie, lecz szybko się opamiętała i dodała - Kto wam pomógł? Nie
mogliście sami na to wpaść.
-Gordon.
-Byliście u niego!
– Nie wiedział jak się zachować. Matka pierwszy raz zareagowała w ten
sposób.
-Dobra, powiesz mi
w końcu, o co chodzi!?
-Kazałam ci
trzymać się od niego z daleka! – Krzyknęła spanikowana - Czego on chce? Nie
robił tego bezinteresownie – Szatynka odwróciła się w stronę męża, który
podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu. Kobieta wzięła kilka wdechów.
-O, czym ty
mówisz?! – Brunet nie dawał za wygraną. To posunęło się już stanowczo za daleko,
i musiał w końcu odkryć sekret nie tylko swoich rodziców, ale też Gordona.
-To skomplikowane
Tyler – odezwał się spokojnie ojciec.
-To może mi
wyjaśnisz? Wyjechałem, bo nie potrafiliśmy się dogadać. Teraz chyba najwyższy
czas, żebyście mi wszystko wyjaśnili – zażądał.
-Myślę, ze to może
być dla ciebie dość szokujące...
~*~
Zasnęłam
zaskakująco szybko. Nic mi się nie przyśniło, zapewne byłam zbyt wymęczona
psychicznie, abym mogła się zrelaksować. Zaś nad ranem obudził mnie
niewyobrażalny ból głowy, który od chwili wypadku zdarzał się niemal każdego
dnia. Odruchowo sięgnęłam po leki, przepisane dla mnie przez doktora Morgana.
Połknęłam dwie tabletki i zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Cztery wiadomości
od Tylera;
„Sky,
wszystko gra?”
„Spokojnie,
nie panikuj, musimy to przemyśleć”
„Scarlett,
gdzie jesteś?”
„Do
jasnej cholery odezwij się!”
Uniosłam brwi i
otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, jednak z mojego gardła wydobyło się
głośne westchnięcie. Nie chciałam się z nim widzieć. Musiałam przemyśleć i
przetrawić fakt, że jestem skazana na szaleństwo. Głupi błąd, który każe mi za
siebie płacić. Rewelacyjnie.
Zwlekłam się z
łóżka i wykonałam wszystkie poranne czynności. Rozczesałam jasne włosy i spięłam
je klamrą. Trzymając w dłoni aplikator do pudru, przez chwilę wpatrywałam się w
swoje odbicie. Moja cera była zdumiewająco blada. Błękitne oczy podkrążone, a
złote pasma straciły blask. Stres i nerwy odbiły się na mnie ze zdwojoną siłą.
Byłam jedynie cieniem tej dziewczyna, którą niegdyś byłam. Tak wiele się
zmieniło w ostatnim czasie, że nawet zapomniałam o marzeniach, które zawsze
były dla mnie bardzo ważne. Człowiek marzy, by kiedyś móc te marzenia spełnić.
Ja odnosiłam wrażenie, że już nie jest mi nic dane. Dar wypełni całe moje
życie.
Zeszłam do kuchni,
wypiłam zimną kawę i sięgnęłam po skórzaną kurtkę. Wsunęłam na nogi botki i
rzuciłam okiem na matkę, która zaciekawiona przyglądała mi się uważnie. Według
niej wszystko wracało do normy, choć poprzedni wieczór dawał wiele do myślenia.
Mama była dobrą kobietą, jednak czasami odnosiłam wrażenie, że widzi tylko to,
co chce dostrzec. Wszystko inne puszcza mimochodem. Może się myliłam... ale
właśnie tak uważałam.
Usłyszałam
klakson. Jeremy czekał już na mnie na zewnątrz. W tym całym cyrku jest jeden
plus. Znów zbliżyłam się do brata. Wiedząc, że jest przy mnie czułam się
pewniej. Wybiegłam na zewnątrz, trzaskając drzwiami i ku mojemu zdziwieniu to
nie samochód Jeremy’ego zastałam, a Tylera. Siedział w czarnym audi i spokojnie
czekał aż do niego podejdę.
Wywróciłam
teatralnie oczami i westchnęłam. Jeśli poszłabym pieszo spóźniłabym się, zaś
cholerny bus odjechał kilka minut temu. Byłam skazana na Acklesa, choć nie
chciałam go widzieć - przynajmniej nie dziś. Wślizgnęłam się na miejsce
pasażera i zapięłam pas. Wbiłam wzrok w jezdnie, nawet nie zerkając na
chłopaka. Brunet jednak wlepiał we mnie brązowe tęczówki, jak gdyby oczekiwał
jakiś wyjaśnień z mojej strony.
-Powiedziałem
Jeremy’emu, że dziś ja cie odwiozę – odezwał się.
-Na następny raz
uprzedź mnie – warknęłam, nie spuszczając wzroku z drogi.
-Zrobiłbym to,
gdybyś odbierała – odparł.
-Nie chciałam z
nikim rozmawiać.
-Z nikim, czyli
głównie ze mną. – Zaśmiał się – Słuchaj, powinnaś porozmawiać z moją matką.
-Chyba się
przesłyszałam. Powiedziałeś, z twoją matką? – Spojrzałam na niego z
niedowierzaniem, jednak chłopak w żaden sposób tego nie skomentował.
-Po szkole wpadnę
po ciebie, potem zabiorę cie do mnie.
-Czy ja tu mam coś
do powiedzenia? Chyba się zapędziłeś – mruknęłam pod nosem.
-Sky, kiedy
wyszłaś dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, ale będzie lepiej, jeśli mama
sama ci to powie.
Ton jego głosu był
dziwnie bezbarwny. Nie sprawiło to, że poczułam się lepiej. Odniosłam wrażenie,
że to jeszcze nie wszystko. Nie chciałam dowiedzieć się kolejnych dziwnych
rzeczy o mnie i moim darze. Sama zdecyduje, czy chce zostać Wybranką. To będzie
moja decyzja, nie jakiejś głupiej książki. Pani Ackles nie ma nic do
powiedzenia...
~*~
Jak
widać zaczynają się zmiany w życiu Scarlett.
Ten
rozdział podoba mi się. Opisy są mniej więcej zrównoważone z dialogami. No i tu
po raz kolejny fragment w 3 os. mam nadzieje, że wyszedł ok. ;)
Kolejny świetny rozdział! Z każdym kolejnym jestem coraz bardziej zainteresowana tą historią. W końcu o wybrankach nie czyta się na co dzień, a nawet jeśli to nie o takich, która mają pomagać przeprowadzać duszę na drugą stronę. W gruncie rzeczy to trochę kojarzy mi się to z "zaklinaczką duchów", którą jakoś ostatnio zaczęłam regularnie oglądać na tvn7, ale nie o tym powinnam ci teraz pisać.
OdpowiedzUsuńZastanawiające jest to, co powiedziała Tylerowi jego matka. Ogólnie wszystko jakoś zaczyna się coraz bardziej rozwijać i jestem ciekawa, co z tego wyniknie. W końcu chłopak zabierze dziś Sky do swojego domu i zapewne wyjaśnisz przez to parę bardzo interesujących faktów. Ja tam czekam na to z niecierpliwością. Poza tym zastanawia mnie ten Gordon. Naprawdę jego pomoc nie była bezinteresowna? Coś mi tu zaczyna śmierdzieć, ale chyba nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na wyjaśnienia. Pozdrawiam:)
Dziękuję :) No i masz racje, już wspominałam, że "zaklinaczka" jest poniekąd inspiracją (jeden z odcinków mówiąc dokładniej) chociaż teraz kolejne rozdziały (przynajmniej mi się tak wydaje) przypominają raczej Pamiętniki Wampirów, jeśli chodzi o klimat i intrygę, która gdzieś tam już kiełkuje.
UsuńZanim trafi do domu Tylera czeka ją jeszcze jedna nie za ciekawa przygoda ;)
Wiesz z czym kojarzy mi się to opowiadanie? Z dobrym materiałem na scenariusz serialu the CW. Stworzyłaś tutaj klimat, który przypomina mi waśnie Supernatural czy Pamiętniki wampirów :)
OdpowiedzUsuńA zmiany brzmią naprawdę intrygująco, chociaż to zdystansowanie Tylera jest nieco dziwne. Ciekawe, czego dowiedział się od swojej matki? W ogóle jego matka wydała mi się taką oziębłą kobietą, z którą nie chciałabym mieć zbyt wiele do czynienia. I jakoś nie wydaje mi się najodpowiedniejszą osobą do bycia strażniczką, czy nawet do kontaktowania się z Wybranką, skoro najwyraźniej ma do niej osobiste uprzedzenia i poprosiła syna, aby się z nią nie spotykał.
Pozdrawiam :)
Ah, dzięki wielkie! To dla mnie olbrzymi komplement, bo stacja CW ma rewelacyjne seriale :D Chociaż inspiracją był jeden z odcinków Zaklinaczki Duchów (ale też nie powiem, zaczęłam oglądać Once Upon A Time i przez ten serial miałam sporo weny na następne rozdziały tego opowiadania) przyznam szczerze, że faktycznie jeśli chodzi o klimat to chce, aby przypominał SPN i PW, oba seriale fascynują i mają w sobie to coś :D
UsuńOj matka Tylera też ma swoje tajemnice, które niebawem wyjdą na wierzch. Ale fakt, ja też bym nie chciała mieć z nią nic do czynienia.
Dziękuje ślicznie za komentarz i pozdrawiam :)